Uciekałam przed kimś albo przed czymś. Dokładnie nie wiem. Nagle rozległ się grzmot, a ja się wywaliłam o jakiś korzeń. Zaczęło padać. Kolejny grzmot całkiem blisko.
Obudziłam się. Nic dziwnego, że słyszałam grzomt i czułam deszcz. Na dworze padało. Zasnęłam z głową opartą o szybę okna. Okno było lekko uchylone, więc niektóre krople spadały na mnie.
Spojrzałam na zegarek. 5:30. Każdy normalny człowiek w wakacje jeszcze śpi. Oczywiście jak nie ma obowiązków. Praca, male dziecko które nie daje spać. Ja osobiście dawno nie wstałam o taoiej porze. Byłam kompletnie rozbudzona, nie ma mowy o żadnym spaniu. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Zajęło mi to tylko 25 minut.
I co tu dalej robić? Reszta instytutu wstanie może za godzine jak dobrze pójdzie. Zaburczało mi w brzuchu.
Trzeba znaleźć kuchnie. Wyszłam z pokoju. Iść w prawo czy w lewo? Och nie mogłam dostać mapy Instytutu? Byłoby znacznie łatwiej.
Chciałam znaleźć kuchnie, znalazłam się w bibliotece. Ale nie takiej zwyczajnej. Regały z książkami sięgały sufitu. Niektóre grzbiety książek wydawały się bardzo stare. Może miały ponad sto lat? Pachniało skórą oraz papierem.
Na środku stało machoniowe biurko z wyrzezbionymi aniołami podtrzymującymi blat. Ich mina wskazywała na to, że blat jest okropnie ciężki. Poza biurkiem były tu też gabloty, a w nich sztylety, miecze oraz jeszcze wiecej ksiąg.
Podeszłam do jednej z gablot aby zajrzeć do środka. Leżała tam ksiega z dziwnymi obrazkami. Gdzieś słyszałam, że nazywają się runy. Pod nimi były podpisy. Obrona. Uzdrawiająca. Miłości. Parabatai. I kilkadziesiąt innych. Oraz run mocy anioła.
- Widzę, że znalazłaś szarą księgę- powiedział kobiecy głos z kanapy. Odwróciłam się. Na kanapie siedziała Jocelyn. Postanowiłam przyglądać się dalej księdze.
- Ona nie jest szara jest zielona. - powiedziałam. - Choć nie. Ma w sobie ta zieleń trochę szarości.
- To taka teoretyczna nazwa.- powiedziała.- Bardzo chciałam z tobą porozmawiać.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać?
-O tobie. Chcę cię lepiej poznać. Przecież jesteś moją córką. Chcę ci całą tą sytuację wyjaśnić. ..
- Co chcesz mi wyjaśnić? -przerwalam jej.- O tym jak mnie zostawila? Czy o tym, że Twój mąż zabił moich rodziców? A moze o tym dlaczego mój "tatuś" próbował mnie porwać? Czy może jeszcze o czymś innym?
-Clary, nie zrozum mnie źle, ale tak musiałam zrobić. To było dla twojego dobra. Dla mnie też to nie było łatwe. Myślałam że w Domu Dziecka bedziesz bezpieczna. Jednak się mylilam. Nigdy nie przypuszczalam że adoptują cię wilkołaki i to ze stada Luke'a. Myślałam że Valentine znudzi się atakowaniem mnie i szukaniem Ciebie. Myślałam że to długo nie potrwa. Myślałam że kiedyś ciebie odzyskam. Myliłam się. I to bardzo.
-Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?-zapytałam się. Moja matka kiwnęła tylko głową. Kiedy byłam mała dość często rysowałam jeden obrazek. Teraz wiem że jest to runa mocy anioła. - Dlaczego kiedyś rysowałam ruje mocy anioła?
Obudziłam się. Nic dziwnego, że słyszałam grzomt i czułam deszcz. Na dworze padało. Zasnęłam z głową opartą o szybę okna. Okno było lekko uchylone, więc niektóre krople spadały na mnie.
Spojrzałam na zegarek. 5:30. Każdy normalny człowiek w wakacje jeszcze śpi. Oczywiście jak nie ma obowiązków. Praca, male dziecko które nie daje spać. Ja osobiście dawno nie wstałam o taoiej porze. Byłam kompletnie rozbudzona, nie ma mowy o żadnym spaniu. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Zajęło mi to tylko 25 minut.
I co tu dalej robić? Reszta instytutu wstanie może za godzine jak dobrze pójdzie. Zaburczało mi w brzuchu.
Trzeba znaleźć kuchnie. Wyszłam z pokoju. Iść w prawo czy w lewo? Och nie mogłam dostać mapy Instytutu? Byłoby znacznie łatwiej.
Chciałam znaleźć kuchnie, znalazłam się w bibliotece. Ale nie takiej zwyczajnej. Regały z książkami sięgały sufitu. Niektóre grzbiety książek wydawały się bardzo stare. Może miały ponad sto lat? Pachniało skórą oraz papierem.
Na środku stało machoniowe biurko z wyrzezbionymi aniołami podtrzymującymi blat. Ich mina wskazywała na to, że blat jest okropnie ciężki. Poza biurkiem były tu też gabloty, a w nich sztylety, miecze oraz jeszcze wiecej ksiąg.
Podeszłam do jednej z gablot aby zajrzeć do środka. Leżała tam ksiega z dziwnymi obrazkami. Gdzieś słyszałam, że nazywają się runy. Pod nimi były podpisy. Obrona. Uzdrawiająca. Miłości. Parabatai. I kilkadziesiąt innych. Oraz run mocy anioła.
- Widzę, że znalazłaś szarą księgę- powiedział kobiecy głos z kanapy. Odwróciłam się. Na kanapie siedziała Jocelyn. Postanowiłam przyglądać się dalej księdze.
- Ona nie jest szara jest zielona. - powiedziałam. - Choć nie. Ma w sobie ta zieleń trochę szarości.
- To taka teoretyczna nazwa.- powiedziała.- Bardzo chciałam z tobą porozmawiać.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać?
-O tobie. Chcę cię lepiej poznać. Przecież jesteś moją córką. Chcę ci całą tą sytuację wyjaśnić. ..
- Co chcesz mi wyjaśnić? -przerwalam jej.- O tym jak mnie zostawila? Czy o tym, że Twój mąż zabił moich rodziców? A moze o tym dlaczego mój "tatuś" próbował mnie porwać? Czy może jeszcze o czymś innym?
-Clary, nie zrozum mnie źle, ale tak musiałam zrobić. To było dla twojego dobra. Dla mnie też to nie było łatwe. Myślałam że w Domu Dziecka bedziesz bezpieczna. Jednak się mylilam. Nigdy nie przypuszczalam że adoptują cię wilkołaki i to ze stada Luke'a. Myślałam że Valentine znudzi się atakowaniem mnie i szukaniem Ciebie. Myślałam że to długo nie potrwa. Myślałam że kiedyś ciebie odzyskam. Myliłam się. I to bardzo.
-Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?-zapytałam się. Moja matka kiwnęła tylko głową. Kiedy byłam mała dość często rysowałam jeden obrazek. Teraz wiem że jest to runa mocy anioła. - Dlaczego kiedyś rysowałam ruje mocy anioła?
posted from Bloggeroid