piątek, 31 lipca 2015

LBA

Witam!
Nie przychodzę niestety z nowym postem, a z nominacją jaką otrzymałam do LBA. WOW. Jestem szczerze zaskoczona. Myślałam, że większość czytelników i posiadaczy blogów zapomnieli o moim blogu, a tu takie coś. Przyznam, że rzadko zaglądam na bloga z braku czasu i taka wiadomość mnie zaskoczyła. Jednak to miłe uczucie. Jeszcze jedna sprawa co do bloga nim przejdę do nominacji. Jakiś czas temu ukazał się post w którym pisałam, że istnieje możliwość opublikowania kilku krótkich notek o dalszych losach bohaterów. Miałam wtedy od groma pomysłów, lecz teraz pozostała po nich tylko pustka. Postaram się coś napisać nawet krótkiego, lecz nie wiem czy coś z tego wyjdzie.

Nominacja od: http://anielski-swiat.blogspot.com/

Pytania
1. Gdzie chciałabyś mieszkać? 
Hmm... nigdy się nad tym nie zastanawiałam.Wybrałabym chyba Australię lub Kalifornie albo coś w tym stylu.

2. Co lubisz robić?
Uwielbiam rysować. Oczywiście moje rysunki są jeszcze amatorskie, ale ciągle nad nimi pracuje. Lubie robić zdjęcia i czytać książki, o słuchaniu muzyki nie wspomnę. Jeżeli chcecie obejrzeć moje niektóre zdjęcia lub rysunki wbijajcie na tumblr'a: http://nicole3a.tumblr.com/

3. Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
Gdzieś gdzie jest ciepło i spoko ludzie. Nic więcej nie trzeba

4. Ulubiona potrawa. 
Sałatka z łososiem i krewetkami robiona przeze mnie. YAMI

5. Ulubiony blog (nie swój)
Tak jak napisałam powyżej rzadko wchodzę na bloga i nie czytam ich jakoś tak specjalnie więc nie posiadam ulubionego.

6.  Ulubiona książka z dzieciństwa.
Odnośnie tego pytania występują pewne komplikacje.Trzeba najpierw zdefiniować kiedy kończy się dzieciństwo. Ja jako, że mam 17 lat uważam, że mojej dzieciństwo wcale się nie skończyło, ono trwa w najlepsze. Nie sądzę, by istniał w życiu człowieka etap kiedy kończy się dzieciństwo. Wydaje mi się, że dzieciństwo i co za nim idzie dziecko jest cały czas w nas i nie da się skończyć z nim ot tak. Wracając do pytania. Powiedzmy, że "Kubuś Puchatek". Choć nie pamiętam jaką książkę lubiłam czytać gdy miałam 8 lat czy mniej lub więcej.

7. Ulubiona lektura. 
Nie lubię lektur. NIENAWIDZĘ gdy ktoś mi dyktuje co mam robić, a z lekturami tak jest.

8. Co wziełabyś na bez ludną wyspe? 
Prawdopodobnie cały swój pokój.

9. Co kupiłabyś za milion złotych.
Kupiłabym wycieczkę, wydałabym książkę, kupiła wydawnictwo, wiele innych. oczywiście część wpłaciłabym część na dobrą lokatę.

10. Twoje najfajniejsze wspomnienie.
Każde wspomnienie ze wspaniałymi ludźmi

11. Czy planujesz założyć nowy blog po skończeniu bierzącego?
Mam milion pomysłów na opowiadania. Chciałabym stworzyć bloga w którym pisałabym swoje przemyślenia, wspomnienia, udostępniałabym tam swoje rysunki.

12. O czym najchętniej piszesz opowiadania?
O nie realnych rzeczach.

Dziękuję za nominację i nie nominuję nikogo.

Romantyczna Egoistka

poniedziałek, 18 maja 2015

??

Zastanawiam, się nad przeniesieniem historii Na watpada. Co wy na to?
Ps.czy byłby ktoś zainteresowany przeczytaniem kilku rozdziałów historii Jace'a i Clary po narodzinach i pierwszego dziecka? Jak tak pod postem ma być co najmniej 10 komentarzy.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka.
Założyłam specjalnie dla was maila. Jeżeli ktoś chętny do napisania do mnie proszę bardzo?
romantycznaegoistka@gmail.com

środa, 31 grudnia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku

Okay, to już będzie ostatni post na blogu.
Życzę wam dużo szczęścia, miłości i sukcesów w nadchodzącym roku 2015. Co tylko sobie wymarzycie. Kocham was całym sercem Romantyczna Egoistka

sobota, 27 grudnia 2014

Epilog

- Clary, gdzie jest butelka Will'a? - wyrywa mnie z zamyśleń Jace trzymając na rękach małego chłopca.
- W salonie na stoliku.- mówię odkładając książkę na stolik obok i wystawiam dłonie do niego, by wziąść małego.
        Jace znika za drzwiami domu, a ja powoli chodzę z naszym brzdącem po ogrodzie. Jego wielki, zielone oczy z ciekawością obserwują każdy element ogrodu, a blond włoski są rozwiewane przez delikatny, wiosenny wiaterek. Na sobie ma jeansowe spodenki i czerwoną kurteczkę. W rączce trzyma mały seraficki miecz kupiony przez Jace'a zaraz po jego narodzinach. Wkładam go do piaskownicy i razem budujemy babki z piasku.
       Ogólnie mój mąż oszalał na punkcie dziecka. Dzień po tym jak dowiedział się, że zostanie ojcem zaczął urządzać pokój dla dziecka, kupować wszystkie potrzebne rzeczy, ubranka, zabawki. Choć minęły dwa lat od tamtego dnia jego zapał nie słabnie. Codziennie czyta mu bajki, kąpie, buduje z nim zamki z klocków oraz wiele innych rzeczy sprawiających, że jest według mnie najlepszym ojcem.
      Nie mija dużo czasu, a mój mąż jest spowrotem. Daje mi przelotnego całusa i bawi się z małym w piasku. Za nim do ogrodu wchodzi Izzy ubrana w czarne rurki, trampki i czerwoną bluzkę.
-Ciocia Izzy!!- krzyczy słodko Will i biegnie w kierunku kobiety. Ta łapie go i podnosi, a maluch składa całusa na jej policzku.
      Podchodzą do nas i zaczynamy rozmawiać, jednocześnie bawiąc się z dzieckiem. Ona i Tom są parą od roku. Co mam powiedzieć na ten temat? Cieszę się. Oboje stracili bliskie osoby i zrozumieją się napewno. Poza tym Tom jest opiekuńczy co Izzy jest bardzo potrzebne. Nie raz gdy przychodził tu z Lightwood'ami bawił się z małym, lecz wzrok miał utkwiony w Isabel. Coś czuję, że niedługo ich związek wejdzie na wyższy poziom. Choć już teraz mieszkają razem.
    Co reszty rodziny. Maryse i Robert wczuli się w rolę dziadków i przychodzą prawie co weekend, a gdy są w Alicante nocują u nas. Mamy tyle wolnych pokoi, że pomieścimy sporo ludzi. Lightwood'owie nadal mają swój instytut o który dbają i to którego jeździmy na święta. Alec odnalazł swoją miłość żywą po rewolucji. Istniało ryzyko, że Magnus jako czarownik zginął, lecz los chciał inaczej. Teraz planują ślub i choć jeszcze nie mają daty ślubu to debatują nad strojem Magnusa, który chce wystąpiś w długiej, brokatowej sukni lub gatniturze.
      Powoli się ściemnia i przenosimy się do domu. Robię szybko kanapki i kawę i stawiam na stole w jadalni. Gdy kończymy Will ziewa, a Jace mówi, że go położy. Znikają oboje za drzwiami, a my z Izzy rozmawiamy. Mówi mie, że dostała pracę w gabinecie Inkwizytora, którym jest Jace. Dostał tę posadę pótorej roku temu i mówi, że czuje się spełniony.
       Kiedy za oknem widać gwiazdy kobieta się zbiera do domu. Zakłada płaszcz i się żegna.
       Kieruję się do góry, zaglądam do naszego pokoju, lecz tu nikogo niema. Zaglądam do pokoju dziecka i to co widzę sprawia, że kocham mojego męża jeszcze bardziej. Śpi na małej kanapie z maluchem wtulonym w jego klatkę piersiową. Jedną rękę trzyma obok chłopca w razie gdyby spadał. Obok nich leży książka z obrazkami niedbale rzucona, ponoszę ją i odkładam na miejsce. Następnie biorę malca na ręce i tulę gk w drodze to jego łóżeczka. Zanim go odłożę całuję go w głowkę. Przykrywam jeszcze niebieskim kocyki i odwracam się ku jego tatusiowi. Podchodzę do niego i pochylając się szepczę.
-Kochanie, wstawaj.
       Powoli otwiera oczy i podnosi się z miejsca. Łapię go za rękę i prowadzę ku naszej sypialni. Idziemy do łazienki i bierzemy szybki prysznic. Kiedy kładziemy się do łóżka wtulam się w jego klatkę piersiową.
- Nie mogę się doczekać, aż ten drugi maluch się urodzi.- szepcze mi do ucha i głaszcze po moim powiększającym się brzuchu.
-Jeszcze tylko cztery miesiące- szepczę i zapadając w objęciach Jace'a w sen. Teraz mam pewność, że wszystko będzie dobrze.
                           

                                  ******************************************
Wow, mój pierwszy skończony blog. Mogę obiecać, że to nie mój ostatni. Kiedyś napewno pojawi się jeszcze jakiś.
Hmm… teraz trochę podsumowań.
* Od otwarcia bloga minął rok i dwa miesiące.
* Teraz ma ponad 16000 wyświetleń.
* Największa liczba wyświetleń w ciągu dnia wynosi 300.
* Chciałabym podziękować wszystkim, którzy przeczytali to opowiadanie,
*Chciałabym podziękować wszystkim, którzy dawali mi wskazówki co do rozdziałów.
* Chciałabym podziękować wszystkim za te dobre i złe komentarze.
* Chciałabym podziękować wszystkim, którzy  byli na tym blogu.
* Chciałabym przeprosić wszystkie fanki Sebastiana za jego uśmiercenie
Kocham was wszystkich w czasie teraźniejszym nie przeszłym.
Dziękuje.
Nie pozostaje mi napisać nic innego jak:
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka. :-* 😂
Ps. Każdy kto czytał lub czyta tego bloga niech zostawi po sobie komentarz, może to być zwykłe serduszko lub cokolwiek, chce poprostu wiedzieć ile osób przeczytało te wypociny.

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział VII Rozłąka

Jace
 - Jace,  opanuj się. Ten worek nic ci nie zrobił.- krzyczy na mnie Alec.
      Ma racje powinienem się opanować, bo z worka treningowego zaczęła wysypywać się zawartość zaśmiecając czystą, drewnianą podłogę sali treningowej w moim domu. Od śmierci Sebastiana minęły dwa miesiące i postanowiłem zamieszkać w starej rezydencji Herondale'ów. Lightwood' owie pomogli mi posprzątać cały dom i względnie poukładać swoje myśli po tragicznym wieczorze.
- Jak mam się opanować skoro czuje się tak…- nie mogę znaleźć żadnego słowa opisującego mój stan.
- Jak?
-Jak… jak narkoman na odwyku. Z każdym dniem kiedy jej nie ma przy mnie czuję się coraz gorzej. Budzę się w nocy z krzykiem, bo widzę jej zamglone spojrzenie i usta wykrzywione w uśmiechu, jak z jej lewego kącika ust utworzyła się mała strużka krwi i powoli zasycha. Ta bezsilność , którą czułem wtedy wraca ponownie.- mówię siadając pod ścianą.
- Ale ona żyje.
-Alec, ale jak mam się czuć skoro ona nie chce się ze mną spotkać, pogadać. Mieszka z wami, ale gdy przychodzę do was ona zamyka się u siebie.- mówię do przyjaciela. Ukrywam twarz w dłoniach.- Czuję się jakbym zrobił coś źle tylko nie wiem co.
        Mój parabatai wie, że teraz potrzebuje samotności. Ciche ledwo słyszalne kroki i szczęknięcie zamka w drzwiach dają mi znać, że zostałem sam.  Podnoszę się z ziemi i podchodzę do worka. Uderzam raz, potem kolejny i kolejny. Z worka sypią się kolejne trociny i wata.
- Jestem takim idiotą!- krzyczę i po raz kolejny zadaje cios.- Nie było mnie przy niej kiedy mnie naprawdę potrzebowała. Wmieszałeś ją w plan Roberta, w którym zabiła swojego brata.- pod wpływem uderzenia worek się rozrywa i wszystkie jego wnętrzności się rozsypują. Mam jeszcze zbyt dużo w sobie agresji. Podchodzę do ściany i uderzam w nią pozostawiając po sobie krwawe ślady.- Po jaką cholerę miała by ze mną rozmawiać?
- Może dlatego, że Cię kocham.- słyszę słodki głos mojej ukochanej.
       Odwracam się i widzę ją. Ubrana w jasno zielnoą sukienke z krótkim rękawem, opinającą jej biust i swobodnie  opadającą na dół aż do jej kolan. Na nogach ma czarne baleriny, a w ręce trzyma płaszcz. Uważnie mi się przygląda swoimi wielkim, zielonymi oczami pełnymi miłości. Jej długie, rude loki swobodnie opadają na ramiona. Nerwowo zagryza dolną wargę, ale na jej twarzy nie ma żadnego śladu wydarzeń sprzed dwóch miesięcy.
       Czakałem na nią długo, a teraz stoje i myślę jak tu się zachować, aby jej nie spłoszyć. Może ona jest wytworem mojej wyobraźni? Jednak nawet jak jest fatamorganą to nie chcę by znikała. Stoimy tak nic nie mówiąc, tylko na siebie patrzymy.
- Jace, co ty sobie zrobiłeś?- mówi i podchodzi do mnie. Chwyta moje dłonie i uważnie ogląda zranione kostki. Nic więcej nie musi robić. Sam jej dotyk sprawia, że czuję się lepiej.
- Nic.- odpowiadam uśmiechając się do niej, cały casz ją obserwując.
- Nie powiesz mi, że próba zabicia ściany gołymi rękoma to nic.- mówi. Chce coś jeszcze powiedzieć,lecz uciszam ją pocałunkiem, który jest niezwykle namiętny i pełny miłości.
- Tęskniłem za tobą.- odzywam się  pierwszy po pocałunku.
- Ja za tobą też.
-Chcesz wina?- pytam się trzymając w dłoni butelkę najlepszego wina w domu.
       Przyrządziłem szybko spaghetii i teraz się nim zajadamy.
-Nie dziękuję.- szepcze cicho i bierze łyk wody.- Musimy porozmawiać.
       Bałem się tej chwili, chciałem jej uniknąć. Teraz powie, że nie chce mnie znać, że chce rozwodu, a wtedy ja zostanę sam.
- Clary, nie przerywajmy tej chwili…
- Nie, Jace musimy porozmawiać.- przerywa mi ostro dziewczyna.- Jest coś o czym powinieneś wiedzieć.
- Jeżeli chcesz mnie zostawić…
- Zostaniesz ojcem!! - krzyczy rudowłosa.
- Zostanę… ojcem?
Clary
-Zostanę…ojcem. - szepcze oniemiały Jace.- Jak? Kiedy? Który to miesiąc.
- Och, Jace, przecież wiesz jak się robi dzieci. - mówię i jestem przestraszona zachowaniem Jace'a.- Drugi miesiąc.
- Dlatego nie chciałaś się ze mną widzieć?
- Po części. Pamiętasz to wino z krwią demona co wypiłam. Cisi bracia chcieli sprawdzić czy z dzieckiem wszystko dobrze, czy nie będzie takie jak Sebastian. - mówię i łzy wzbierają mi się w oczach. To był jeden z trudniejszych okresów w moim życiu.- Nie mogłam ci spojrzeć w oczy i kłamać, że wszystko jest dobrze. Porostu tak nie mogłam.
- I dlatego mnie unikałaś?- pyta się mnie Jace.
- Tak.
- Myślałaś, że dziecko będzie jak Sebastian?- kiwam głową. Podnosi się ze swojego miejsca i kuca przede mną.- Clary, ja bym i tak je kochał. To jest nasze dziecko.
- Nawet jeśli by mnie zabiło?- pytam.
        Cisi bracia powiedzieli mi, że jeżeli dziecko będzie miało w sobie krew demona, to może się to dla mnie skończyć śmiercią. Jednak mój układ imunologiczny walczył z ciałem obcym jakim była krew demona,lecz dopiero lekarstwa cichych braci pomogły mi i mogłam wrócić w pełni do zdrowia. Byłam bliska śmierci, ale szybka reakcja mojego męża i żyję.
-Nie wiem, ale z dzieckiem wszystko dobrze? Teraz ze mną zamieszkasz?
- Jak najbardziej. Wszystko idzie w dobrym kierunku.- odpowiadam, a na twarzy chłopaka gości ulga.
- Będę ojcem!- krzyczy Jace i bierze mnie na ręce.- Mam ochotę wszystkim to wykrzyczeć.
        Szaleńczy uśmiech gości na jego twarzy, a następnie całuje mnie namiętnie w usta.
         Teraz mam pewność, że wszystko będzie dobrze.
                                                         ************************************
                               No to czeka nas tylko epilog. Przepraszam wszystkie fanki Sebastiana, ale on musiał umrzeć, nie było innego wyjścia. Przepraszam.
                       Jak wam się podoba? Piszcie komentarze.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka :-*

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział VI 'Upadek'

             Wszechogarniająca nicość ustępuje miejsca zielonym polom z białymi miejscami topniejącego śniegu.  Cały czas mocno ściskam ręke Jace'a i prawdopodobnie blokuje mu krążenie. Spogląda na mnie, strach w moich oczach musi być bardzo widoczny, bo mój mąż przytula mnie i całuje w czoło, dodając mi otuchy. Jeżeli dziś coś pójdzie nie tak to będzie nasz koniec.
             Ruszamy w stronę miasta w ciszy, każde z nas pogrąża się we własnych myślach. W zamku byliśmy dwa dni, ale ja dużo i nim się dowiedziałam. Kiedy Krąg miał swoje lata świetności to właśnie ten zamek był ich siedzibą. Odbywały się tam wszystkie zebrania oraz narady. Sebastian nie wie o jego istnieniu, bo już dawno byliby tam Nocni Łowcy by złapać mieszkańców i wciągnąć ich do armii. To wszystko powiedział mi Robert podczas wesela, które zostało zorganizowane przez Ruch Oporu. Wyszłam z wielkiej sali balowej przyozdobionej girlandami, światełkami i kwiatami, i ruszyłam korytarzem w poszukiwaniu chwili samotności. Korytarze w tym zamku nie mają końca. Moją uwagę przyciągnęły jedne z wielu drzwi. Nacisnęłam mosiężną klamkę i weszłam do środka.  Panujący w pomieszczeniu półmrok stwarzał atmosferę grozy. Pomieszczenie było prawie puste, poza jednym elementem. Na środku ściany wisiał wielki czarny gobelin oświetlany przez dwie pochodnie przyczepione po bokach przedmiotu. Gobelin składał się z dużej jasnej litery M oraz gwiazdy. Podeszłam powoli do gobelinu i chwyciłam jego róg. Jednym szybkim ruchem zerwałam go ze ściany, gdy wylądował na podłodze w powietrze wzbiła się chmura duszącego kurzu. Oczy zaszły mi łzami, a duszący pył drapał mnie w gardło.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę.- powiedział Robert stojąc w drzwiach.
- Dlaczego?- zapytałam się odwracając się do niego i ocierając vwierzchem dłoni łzy z policzków.
- Dlatego.- powiedział wskazując rzecz za mną.
            Powolnym ruchem odwracam się i zamieram. Gobelin przykrywał wielki obraz z łuszczącą się farbą. Przedstawiał on trzy osoby. Młodą rudowłosą dziewczynę ubraną w zieloną długą suknię. Przytulała się do wysokiego mężczyzny o białych włosach i oczach skupionych na małym chłopcu, którego trzymał na rękach. Chłopiec był idealną kopią swojego ojca, poza oczami pozostającymi czarnymi dziurami. Ciekawe kiedy ten obraz został powieszony?  Robię dwa kroki do tyłu nieodrywając oczu od przedmiotu na ścianie.
- Czy on ją kiedykolwiek kochał?
- Na początku tak. Potem zaślepiła go władza.- odpowiadział Robert.
-Możesz to zniszczyć?- zapytałam wskazując na obraz. Mężczyzna tylko kiwną głową. Nie czekając na nic więcej ruszyłam ku drzwiom. Kiedy mijałam Lightwooda usłyszałam słowa, które mnie zmroziły.
 
             Po kilkunastu minutach jesteśmy przed bramą do miasta pilnowanej przez dwóch strażników z armii Morgesterna. Kiedy mężczyźni ubrani w czarne mundury rozpoznają nasze twarze ich oczy stają się matowe. Jace w opiekuńczym geście obejmuje mnie w tali i przytula do swojego boku. Nikt nie jest pewny jakie rozkazy wydał mój brat.
-Clarissa i Jace Herondale?- odzywa się strażnik. Jace kiwa głową.- Pan Sebastian Morgenstern chce was widzieć.
             Ruszamy ku pałacowi gdzie urzęduje Jonathan. Ulice miasta są puste, jedyna rzecz świadcząca o życiu w tym mieście są światła palące się w domach. Wchodzimy po schodkach prowadzących do pałacu i drzwi się otwierają, szybkim krokiem ruszamy w stronę biura Sebastiana. Nasze kroki odbijają się od gołych ścian pałacu i wracają ze zdwojoną siłą do moich uszu.  Mijamy kolejne zamknięte drzwi i obrazy przedstawiające najwybitniejsze zwycięstwa w historii Nefilim.
- Wejść!- dudniący głos Jonathana usłyszałam zza drzwi zaraz po tym jak jeden ze strażników zapukał w nie.
             Wrota się otwierają ukazując mroczne pomieszczenie oświetlane przez ogień w kominku. Przekraczamy próg, a drzwi za naszymi plecami się zamykają.  Jonathan od razu zrywa się ze swojego miejsca i podbiega do nas. Przytula mnie, a z Jace'm wymienia jeden z tych męskich przywitań. Ogląda nas uważnie, cały czas milcząc, a w mojej głowie rodzą się najróżniejsze pytania. Może on już coś podejrzewa? Może zadaje sobie pytanie skąd mamy te ubrania. Zanim wyjechaliśmy z zamku przebraliśmy się w czarne, luźne ubrania i ciepłe kurtki.
- Martwiłem się o was - odzywa się po dłuższej chwili Sebastian trzymając swoje ręce na moich ramionach.- Usiądźcie i opowiedzcie co się stało.
               Po tych słowach siadamy na krzesłach przed biurkiem. Jace cały czas trzyma mnie za ręke, nie narzekam w pewien sposób dodaje mi to otuchy. Jonathan nalewa do trzech kubków kawy i podaje jeden z nich mi.
- Mówcie. Kogo tym razem mam zabić? - mówi z uśmiechem Morgenstern. Wzdrygam się na ten specyficzny rodzaj żartu.- Kto was porwał? Nikt nie mógł was znaleźć jakbyście zapadli się pod ziemię.
- Porwali nas Podziemni.- zaczyna mój mąż. Nie mieliśmy podawać dokładnych informacji.- Chcieli nas zabić jeżeli nie otrzymają tego co chcieli.
- Chwilia, Podziemni? Wszyscy zostali wybici, nikt się nie ostał. - mówi podejrzliwie Jonathan patrząc na nas spode łba.
- Sam mi mówiłeś, że Nocni Łowcy z innych krajów ukrywają Podziemnych.- mówię i liczę, że Sebastian połknie haczyk.  Przygląda mi się przez chwilę, a następnie kiwa głową.
- Masz racje. Tylko nadal nie wiem co za okup chcieli.- mówi Jonathan biorąc łyk kawy.
- Chcieli wolności dla pozostałych przy życiu Podziemnych.- mówi mój mąż.- Mieli zamiar wysłać żadanie jutro.
-A jak uciekliście?
- Kiedy zdradzli nam plan, obezwładniłę dwóch likantropów, a Clary otworzyłw Bramę. I tak znaleźliśmy się w Alicante.- mówi Jace.
              Cisza następująca po tych słowach jest przytłaczająca. Wydaje się, że przez nią ogień w kominku przygasa. Spoglądam na Jace'a, ale on jest skupiony na chłopaku za biurkiem. Mierzą się wściekle spojrzeniami i próbując odczytać zamiary przeciwnika. Kolejne sekundy mijają, aż w końcu odrywają od siebie spojrzenia.
- Możesz odejść. - odzywa się Sebastian i macha ręką na Jace'a, aby odszedł.
             Chłopak wstaje i ciągnie mnie do drzwi za sobą. Oddycham wreszcie głeboko i kieruję się za chłopakiem. Kiedy Jace chwyta klamkę i chce ją nacisnąć, słyszymy głośne chrząknięcie. Odwracam się i widzę Morgensterna opartego o biurko.
- Pozwoliłem tobie odejść, Jace, Clary zostaje ze mną. Nic jej nie zrobię.- mówi rozkładając ręce w obronnym geście.
            Jace spogląda na mnie, nie wiem co chce wycztać z mojej twarzy, pochyla się i całuje w usta.
- Wszystko bedzie dobrze. - mówi  i drzwi zamykają się za nim.
- Muszę ci zadać kilka pytań.- mówi Jonathan.
           Zajmuję swoje poprzednie miejsce i czekam na pytania. Zimno ostrza, które jest schowane w bucie, drażni moją skórę. Ręce mam splecione na kolanach, ale są całe mokre. Stres i strach zawładneły moim ciałem.
- To jak to było?- zaczyna chłopak.
- Tak jak mówił Jace. - odpowiadam.
            Sebastian przez moment wpatruje się we mnie, a następnie odchodzi w stronę barku. Wyciąga dwa wysokie kieliszki i napełnia je czerwonym płynem. Bierze je w dłoni, jeden z nich podaje mi.
- Nie opiliśmy jeszcze twojego ślubu.- mówi stuka kieliszkiem o kieliszek.
           Równo bierzemy łyk, choć ja uporczywie wpatruje się w okno za plecami mężczyzny. Czekam na jakiś sygnał i biorę kolejny łyk alkocholu, który spływa się po moim gardle.  Samo wino ma dziwny smak, jest słodkie z ledwo wyczuwalnym metalicznym posmakiem. W głowie zaczyna mi wirować oraz czuje intensywny, pulsujący ból. Kiedy biorę kolejny łyk za oknem złoty pocisk leci ku górze i roztrzaskuje się na milion kawałków, pozostwiając po sobie jasną poświatę rozświetlającą pomieszczenie. Sebastian odwraca się w momencie gdy miliony małych kawałeczków spadają na ziemie. Jego twarz jest dobrze oświetlona i widnieje na niej szeroki uśmiech.
- Morgenstern.- szepcze spoglądając kątem oka na mnie.-  Gwiazda Poranna. Siostrzyczko, czy ten obiekt na niebie zwiastuje nasz koniec?
- Nie nasz tylko twój.- mówię w chwili gdy chłopak się odwraca.
         Szybko wyjmuje mały miecz i wbijam w serce Jonathana. Przez moment na jego twarzy widnieje zaskoczenie zastąpione złośliwy uśmieszek. Wyciągam miecz, a szkarłatna plama na piersi powiększa się z każdą sekundą. Za oknem słychać okrzyki bitewne i brzęk uderzającego się metalu o metal. Nagły huk sprowadza mnie na ziemię. Sebastian oparty plecami o biurko śmieje się jak opętany, jednocześnie trzymając się za pierś.
- Myślisz, że jestem takim idiotą. Wiedziałem, że coś planujecie i się zabezpieczyłem.- mówi, a z kąciku jego ust spływa krew, i jak na zawołanie dostaje ataku kaszlu. Odwracam się i przykładam dłoń do ust. Szaleńczy śmiech Jonathan odbija się od ścian. Kiedy zdejmuje dłoń z ust widnieje na niej plama z krwi.
- Wino? - pytam się, kiedy mogę wreszcie mówić.
- Nie umrę sam! Miałem racje co do naszego końca.- kiedy kończy mówić drzwi się otwierają i wbiega Jace.- Pamiętasz Runę Wiążącą?- kiwam głową. Nadal mam bliznę na prawym nadgarstku.- Nadal nie tolerujesz krwi demona.
- Kochanie, co się dzieje?- pyta się Jace, gdy osuwam się w jego ramiona.
          Świat zaczyna ciemnieć i jedyne co czuję to oddalające się ramiona i krzyki Jace'a. Próbuję wtulić się w jego ramiona, lecz napada mnie kolejny atak kaszlu. Robert miał racje. ' Dni rodu Morgenstern'ów są policzone. Niedługo ten ród umrze.'
           Nicość napiera na każdą moją komórkę, lecz ja się nie bronię, wręcz przeciwnie poddaje się temu. Ostatkiem sił unoszę kąciki ust do góry i wyruszam w nową, nieznaną podróż.

                                 ************************************************
Wow, ale się rozpisałam. Jak wam się podoba?  Piszcie komentarze.
Jak myślicie Clary umarła? Czy Sebastian umarł, czy jakimś cudem udało mu się przeżyć?
Został jeden rozdział i epilog i koniec. :'(
Ale ten czas leci! Rok temu w październiku założyłam tego bloga, a tu już koniec. Wiem, że druga część jest krótka, ale nie mogłam więcej ranić bohaterów.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka :-) 
Ps. Epilog jeszcze w tym roku.

           

Rozdział V 'Plan'

       Patrzę się na postać przede mną i nie mogę uwierzyć własnym oczom.  Ubrany nadal w swój czarny garnitur zdobiony złotymi ornamentami  i białą koszule przygląda się nam z uwagą. Cienie pod oczami stworzone przez okoliczne światło postarza go o kilka lat. Włosy ma jak zawsze nienagannie przystrzyżone i ułożone.  Cały czas mam jedno pytanie w głowie.
-Co ty tu robisz? -pyta się Jace i podejżliwie mu się przygląda.-Pyślałeś co będzie z Maryse, Izzy, Alec'iem? Przecież Sebastian ich zabije, lub zrobi coś gorszego.
-Jestem ich przywódcą. - odpowiada spokojnie Robert bez cienia wątpliwości co do swych zamiarów.- Wszyscy są u góry w sypialniach, jakbyś nie zauważył. Jest już  noc, a po dzisiejszych wydarzeniach każdy chce odpocząć.
       Otwiera drzwi i ręką zaprasza nas do wejścia. Wchodzimy za nim i kierujemy się na piętro, gdzie prawdopodobnie znajduje się biuro dowódcy Ruchu Oporu. Ściany zamku wykonane są z kamienia i przyozdobione rodowymi gobelinami. Oświetlenie pomieszczeń zapewniają pochodnie przczepione za pomocą uchwytów do ścian. Na środku podłogi kortarza ciągnie się czerwony dywan wytarty w  niektórych miejscach. Co jakiś czas mijamy okno ukazujące ciemną noc poznaczoną złotymi punktami.
        Mijają kolejne minuty, a korytarz dalej ciągnie się w nieskończoność. Spoglądam w prawo i przyglądam się profilowi mojego męża. Jego rysy stały się ostre przez światło rzucane przez pochodnie. Szczęke ma mocno zaciśniętą, a wzrok utwiony w Robert'ie. Szew na rękawie marynarki jest rozerwany, a wargę ma rozciętą, lecz po walce pozostał tylko strupek. Robert otwiera wielkie drzwi i wchodzimy do ciemnego i zimnego pomieszczenia. Siadamy na dwóch drewnianych krzesłach, a przywódca  Ruchu Oporu za wiekowym dębowym biurkiem zasłanym papierami.
-Plan dotyczący obalenia Morgensterna jest prosty…- zaczyna starszy mężczyzna i wyjaśnia nam wszystko.
       Po dokładnym przestudiowaniu map Alicante doszedł do wniosku, że jego armia może wejść tylko główną bramą, a wpuścić ich może tylko ktoś z zezwnątrz. W tym momencie pojawia się Jace. Musi ich wpuścić do miasta. Jednak to nikt z nich nie zabije Sebastiana. Mam być niczym Judasz wbijając nóż w serce brata. Jestem jedyną osobą mogącą się zbliżyć do dyktatora. Sebastian nadal myśli, iż jestem zastraszona przez niego i mam taką udawać. Jak dostaniemy się do Alicante? Przejdziemy przez Bramę i powiemu wszystkim, że uciekliśmy. Plan jest prosty,ale wystarczy jeden bład i wszystko runie.

- Jace, a jak coś pójdzie nie tak?- pytam, kiedy stoję przed lustrem w samej bieliźnie w pokoju, który otrzymaliśmy, i oglądam nowe runy na ramieniu i nad sercem.
- Wszystko będzie dobrze.- mówi podchodząc do mnie w samych bokserkach.
      Obejmuje mnie w tali od tyłu i składa delikatny pocałunek na nagiej skórze mojego ramienia. Przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Odwracam się do niego i całuje go w usta, lecz jest to tylko całus. Chłopak się schyla do mnie i chce więcej. Nie mogę powiedzieć, że i ja tego nie chcę. Nie kochaliśmy się odkąd mój brat przejął władze.
-Ogłaszam was mężem i żoną.- szepcze mi do ucha mój mężczyzna i schyla się do moich ust. Przystaje jednak centymetr od nich i czeka na moją reakcj. Obejmuję go za szyję i mówię.
- Możesz pocałować pannę młodą.
     Pocałunek jaki następuje po tych słowach jest namiętny i powtarzany kilka dziesiąt razy w ciągu całej nocy.
                                                                    **********"*****************
              Jak wam się podoba? Mi osobiście wcale. Pisałam ten rozdział trzy razy i za każdym ktoś mi go kasował.  Jak tam święta? U mnie udane:-)
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka.
Ps. Zostały dwa rodziały do końca :-P  :'(