sobota, 11 października 2014

Rozdział II "Wskrzeszenie"

      Szybko przechodzę przez puste korytarze pałacu. Ściany zdobione obrazami przedstawiającymi walczących nefilim nadają grozy temu miejscu. Same ściany są brązowe i co pięć metrów pojawia się duże witrażowe okno. Przez moment można poczuć się jak w kościele, ale cóż, widocznie Sebastian uwielbia takie klimaty. Ciekawe co by było gdyby zamieszkał w kościele, prawdopodobnie czuł by się jak w domu. Nie przepraszam, on jest w połowie demonem w pewien sposób go to dyskwalifikuje.
      Moje rozmyślania przerywa postać pięć metrów przede mną. Ubrana jak na Nocnego Łowcę przystało czyli w czarne spodnie i czarny T-shirt, a na nim marynarka generała z licznymi złotymi elementami.
     Jest zamyślony i wpatrzony w swoje ręce. Blond kosmyki zasłaniają mu twarz i mogę go zaskoczyć. Cichutko na paluszkach z wielkim uśmiechem na twarzy podbiegam do mojego generała.
-Co Pana tu sprowadza?- pytam zarzucając ręce na jego szyje.
     Jace wolno unosi głowę i uważnie mi się przygląda. Choć uśmiech gości na jego twarzy nie widzę go w oczach. Chwyta mnie w tali i przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej. Nasze usta się spotykają i rozpoczynamy naszą namiętną i tylko naszą chwilę.
-Przybyłem się z Panią zobaczyć, lecz sądząc po Pani nieobecności w naszym pokoju ma Pani lepsze zajęcia niż czekanie na swojego narzeczonego.- mówi lekko zasapany, kiedy wreszcie się odrywamy.
-Nie będziesz już wyjeżdżał?-pytam się go i dłonią dotykam jego policzka. Delikatnie się w niego wtula.
     Teraz dopiero widzę, że końcówki jego włosów są wilgotne. Musiał brać prysznic, czyli długo musiało mnie nie być.
-Na razie nie planuje.- odpowiada i składa delikatny pocałunek na moich ustach.- Sebastian ciebie szuka.
-Wiesz co chce?
-Nie, ale masz się tam zjawić szybko inaczej rozniesie Idris w drobny pył. Bynajmniej tak się zachowywał.-mówi Jace z łobuzerskim uśmieszkiem.-Czy to możliwe, aby pół demon miał okres?
-Nie, ale to Sebastian-psychopata.- mówię i ruszam w kierunku gabinetu mojego brata.
     Najchętniej bym tam w ogóle nie szła, ale boję się, że ktoś za to może oberwać.
     Kiedy jestem kilka metrów od pomieszczenia słyszę dźwięki tłuczonego szkła oraz rzucanych przedmiotów. Naciskam klamkę i uchylam drzwi. Wita mnie przedmiot lecący w moim kierunku. W ostatniej chwili uchylam się przed nim i spoglądam na atakującego.
-Możesz jeszcze trochę poczekać zanim mnie zabijesz?- pytam i wchodzę do pomieszczenia.
-Mógłbym, ale po co zwlekać?- mówi z sarkazmem podchodząc do biurka.
-No, nie wiem.- mówi i udaję, że się zastanawiam.- Beze mnie nie dasz rady.
-Nie bez ciebie tylko twojego daru, a i tak większość Nefilim jest mi posłusznych.- odpowiada i wyciąga z szuflady księgę. Czekam chwilę aż powie mi po co mnie tu zawołał. Mija jedna minuta, druga, trzecia i nic. Wskazówka zegara powoli wskazuje, że mija kwadrans.
-Powiesz mi po co mnie zawołałeś?- pytam kiedy moja cierpliwość sięgnęła zenitu.
-Masz stworzyć runę.- mówi i rzuca księgę na moje kolana.- Dokładnie do tego zaklęcia.
    Powoli czytam stronę, którą mi wskazał i nie mogę uwierzyć co on chce zrobić. Na kartce jest czar wskrzeszający. Kogo on chce wskrzesić? Przychodzi mi tylko jedna osoba. Valentine Morgenstern. Nie mogę tego zrobić. To będzie koniec, nasz koniec. Czytam jeszcze raz tekst zawarty na stronie i nie znajduje nic na temat runy. Spoglądam na brata.
-Nie ma nic na temat Runy.- mówię.
-Rozmawiałem z czarownikiem i poradził mi, abym taką stworzył na potrzeby czaru.- mówi Sebastian.
-Jak masz ją stworzyć to nie przeszkadza,- mówię i powoli się podnoszę.
    Nagle na moich ramionach ląduje ogromny ciężar. Jonathan stoi  nade mną i dociska mnie to krzesła z którego przed chwilą chciałam wstać. Jego oczy jak i powiek przybrały groźny czarny kolor. Drobne żyłki na jego twarzy stały się wyraźniejsze przybierając szary kolor pod białą skórą. Jonathan odkąd objął władze, a raczej ją przejął siłą, stał się potworem także z wyglądu.
-Masz mi ją narysować.- szepcze mi groźnie do ucha.- Inaczej może się stać komuś krzywda i nie mówię tu o twoim kochasiu, tylko o Thomas'ie. Nie chcesz mieć go na swoim sumieniu.
    Kręcę głową i czuję jak ciężar znika z moich barków. Sebastian wyciąga z szuflady pergamin i pióro, podaje mi je i czeka na moją reakcje. Obejmuje palcami pióro i delikatnie dotykam czubkiem papieru. W myślach próbuje przywołać jakiś obraz związany ze wskrzeszeniem. Ręka mimowolnie porusza się po papierze i powstaje Runa.
   Spoglądam na brata. Czerń obejmuje tylko tęczówki, a uśmiech na jego ustach jest tak samo demoniczny jak krew krążąca w jego żyłach.
-Trzeba mnie słuchać od razu wtedy nikomu nic się nie dzieję, prawda?- mówi, a ja lekko kiwam głową.- Widzę, że od śmierci Luke'a się nauczyłaś wykonywać moje rozkazy. Przyznam, że musiało minąć trochę czasu, a teraz idź stąd.
    Nie musi mi tego powtarzać dwa razy. Zrywam się z krzesła jak poparzona i idę do drzwi. Kiedy jestem już za nimi i idę do swojej sypialni, łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Ocieram je wierzchem dłoni i próbuje przywołać na twarz fałszywy uśmiech, który stał się już tym prawdziwym.
******************************
Kolejny rozdział.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale niestety szkoła.
Mam problemy ze znajdowaniem czasu i weny na bloga.
Poza tym postanowiłam napisać drugiego, którego
 otwarcie będzie  15,10.2014r. wtedy pojawi się prolog.
 Oczywiście zapraszam na drugie bloga.
Kiedy następny rozdział?
Może w pierwszą rocznice tego bloga?
Mam nadzieje, że wiecie kiedy jest ta rocznica i 
kiedy pojawił się pierwszy post.
Jeżeli nie to sprawdźcie.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka.