Staliśmy (to znaczy ja i ta kobieta) tak długo, aż Luke jej nie odciągnął.
-Ona Cię nie pamięta.- szepnął Luke na tyle głośno, że mogłam usłyszeć.-Była za mała.
Stałam jak słup soli. Wszyscy się gapili na mnie lub na tę kobietę.
Luke mówił o mnie, tego byłam na 100% pewna. Dlaczego byłam za mała? Czy powinnam była pamiętać tę kobietę?
-Clary, to jest Jocelyn Fairchild.- powiedział Robert i wskazał na kobietę o rudych włosach.-To jest Imogen Herondale,- kobieta o siwych włosach.- a to konsul Blackwell.
Mówił coś jeszcze, ale ja już straciłam kontakt z rzeczywistością. Jocelyn Fairchild jak mi tłumaczono była moją matką, więc byłam w jedynym pokoju ze swoją matka. Moją biologiczną matką. Matką, która mnie zostawiła.
-Konsul Blackwell przyjechał po to, aby zabrać Cię do Idrisu. Tam będzie bezpieczniej.- powiedziałam Maryse sprowadzając mnie na ziemię.- To sierocińca.
-Nie ja nigdzie nie jadę. -powiedziałam- Gdzie jest w ogóle ten Idris? Mam tu Simona. Ja nie mogę go zostawić.
-Clary,- zaczął Hodge, porzucając swój naukowy ton.- jako, że twoi prawni rodzice nie żyją to jesteś prawnie sierotą, rozumiesz?- kiwnęłam głową.- W świecie Nefilim i u Podziemnych powinnaś trafić do jakieś rodziny adopcyjnej, ale o tym musi zadecydować Clave. Jednak tu pojawia się problem w postaci twojej matki.
-Ja i tak się nigdzie nie ruszam. Jeżeli chcecie się mnie pozbyć to wystarczy powiedzieć.- powiedziałam. Nagle ogarnęło mnie uczucie ucieczki. Chciałam być jak najdalej stąd.-Mogę stąd wyjść?
-Tak, oczywiście. Jace, odprowadzisz ją?- powiedziała Imogen.
Jace podszedł do mnie i złapał mnie za ramię. Kiedy ja już byłam na zewnątrz obrócił się i powiedział.
-Babciu, ale przed wyjazdem pogadasz ze mną jeszcze?
-Oczywiście.- odpowiedziała Imogen.
Wyszliśmy na korytarz i zmierzaliśmy chyba do mojego pokoju. Gdy byliśmy w połowie drogi nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Nie wiedziałam już jak mam się czuć. Za duży natłok informacji.
-O co chodzi?- powiedział Jace.- Myślałem, że jesteś zła.
-No, bo jestem.- powiedziałam.- Tylko nie myślałam, że Imogen Herondale jest Twoją babcią. Myślałam...
-Myślałaś, że co?- powiedział Jace lekko wkurzony. - Że to jakaś daleka krewna?
-Spokojnie, Jace.- próbowałam go uspokoić.- Nie miałam zamiaru Cię zdenerwować. Miałam na myśli, że to może twoja ciocia. Lecz to, że jest Twoją babcią bardziej mi pasuje. Macie takie same kości policzkowe.
- Chyba masz racje.- powiedział Jace trochę uspokojony. Po dłuższym namyśle dodał.- Wiesz co lepiej chodźmy do Izzy. Na pewno chce się dowiedzieć co się dzieje w salonie.
-Dlaczego Jej tam nie ma?- zapytałam się.
-Nie ma osiemnastu lat.- odpowiedział Jace.
-To mnie też nie powinno tam być? Jace, ile ty masz lat?
-Może po jednym pytaniu? Po pierwsze : tak nie powinno NAS tam być, a w szczególności ciebie. Po drugie: mam siedemnaście lat. Kiedy ty masz urodziny?
-Ja- szybka kalkulacja.- za dwa dni, a co?
- Nie tak się pytam. Czyli urodziny masz 15 sierpnia?
-Tak, a ty kiedy?- zapytałam się. Byłam naprawdę ciekawa.
-Dokładnie dwa miesiące po tobie- odpowiedział i ruszyliśmy w kierunku pokoju Izabelle.
Sweet :D
OdpowiedzUsuń