czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział VI 'Upadek'

             Wszechogarniająca nicość ustępuje miejsca zielonym polom z białymi miejscami topniejącego śniegu.  Cały czas mocno ściskam ręke Jace'a i prawdopodobnie blokuje mu krążenie. Spogląda na mnie, strach w moich oczach musi być bardzo widoczny, bo mój mąż przytula mnie i całuje w czoło, dodając mi otuchy. Jeżeli dziś coś pójdzie nie tak to będzie nasz koniec.
             Ruszamy w stronę miasta w ciszy, każde z nas pogrąża się we własnych myślach. W zamku byliśmy dwa dni, ale ja dużo i nim się dowiedziałam. Kiedy Krąg miał swoje lata świetności to właśnie ten zamek był ich siedzibą. Odbywały się tam wszystkie zebrania oraz narady. Sebastian nie wie o jego istnieniu, bo już dawno byliby tam Nocni Łowcy by złapać mieszkańców i wciągnąć ich do armii. To wszystko powiedział mi Robert podczas wesela, które zostało zorganizowane przez Ruch Oporu. Wyszłam z wielkiej sali balowej przyozdobionej girlandami, światełkami i kwiatami, i ruszyłam korytarzem w poszukiwaniu chwili samotności. Korytarze w tym zamku nie mają końca. Moją uwagę przyciągnęły jedne z wielu drzwi. Nacisnęłam mosiężną klamkę i weszłam do środka.  Panujący w pomieszczeniu półmrok stwarzał atmosferę grozy. Pomieszczenie było prawie puste, poza jednym elementem. Na środku ściany wisiał wielki czarny gobelin oświetlany przez dwie pochodnie przyczepione po bokach przedmiotu. Gobelin składał się z dużej jasnej litery M oraz gwiazdy. Podeszłam powoli do gobelinu i chwyciłam jego róg. Jednym szybkim ruchem zerwałam go ze ściany, gdy wylądował na podłodze w powietrze wzbiła się chmura duszącego kurzu. Oczy zaszły mi łzami, a duszący pył drapał mnie w gardło.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę.- powiedział Robert stojąc w drzwiach.
- Dlaczego?- zapytałam się odwracając się do niego i ocierając vwierzchem dłoni łzy z policzków.
- Dlatego.- powiedział wskazując rzecz za mną.
            Powolnym ruchem odwracam się i zamieram. Gobelin przykrywał wielki obraz z łuszczącą się farbą. Przedstawiał on trzy osoby. Młodą rudowłosą dziewczynę ubraną w zieloną długą suknię. Przytulała się do wysokiego mężczyzny o białych włosach i oczach skupionych na małym chłopcu, którego trzymał na rękach. Chłopiec był idealną kopią swojego ojca, poza oczami pozostającymi czarnymi dziurami. Ciekawe kiedy ten obraz został powieszony?  Robię dwa kroki do tyłu nieodrywając oczu od przedmiotu na ścianie.
- Czy on ją kiedykolwiek kochał?
- Na początku tak. Potem zaślepiła go władza.- odpowiadział Robert.
-Możesz to zniszczyć?- zapytałam wskazując na obraz. Mężczyzna tylko kiwną głową. Nie czekając na nic więcej ruszyłam ku drzwiom. Kiedy mijałam Lightwooda usłyszałam słowa, które mnie zmroziły.
 
             Po kilkunastu minutach jesteśmy przed bramą do miasta pilnowanej przez dwóch strażników z armii Morgesterna. Kiedy mężczyźni ubrani w czarne mundury rozpoznają nasze twarze ich oczy stają się matowe. Jace w opiekuńczym geście obejmuje mnie w tali i przytula do swojego boku. Nikt nie jest pewny jakie rozkazy wydał mój brat.
-Clarissa i Jace Herondale?- odzywa się strażnik. Jace kiwa głową.- Pan Sebastian Morgenstern chce was widzieć.
             Ruszamy ku pałacowi gdzie urzęduje Jonathan. Ulice miasta są puste, jedyna rzecz świadcząca o życiu w tym mieście są światła palące się w domach. Wchodzimy po schodkach prowadzących do pałacu i drzwi się otwierają, szybkim krokiem ruszamy w stronę biura Sebastiana. Nasze kroki odbijają się od gołych ścian pałacu i wracają ze zdwojoną siłą do moich uszu.  Mijamy kolejne zamknięte drzwi i obrazy przedstawiające najwybitniejsze zwycięstwa w historii Nefilim.
- Wejść!- dudniący głos Jonathana usłyszałam zza drzwi zaraz po tym jak jeden ze strażników zapukał w nie.
             Wrota się otwierają ukazując mroczne pomieszczenie oświetlane przez ogień w kominku. Przekraczamy próg, a drzwi za naszymi plecami się zamykają.  Jonathan od razu zrywa się ze swojego miejsca i podbiega do nas. Przytula mnie, a z Jace'm wymienia jeden z tych męskich przywitań. Ogląda nas uważnie, cały czas milcząc, a w mojej głowie rodzą się najróżniejsze pytania. Może on już coś podejrzewa? Może zadaje sobie pytanie skąd mamy te ubrania. Zanim wyjechaliśmy z zamku przebraliśmy się w czarne, luźne ubrania i ciepłe kurtki.
- Martwiłem się o was - odzywa się po dłuższej chwili Sebastian trzymając swoje ręce na moich ramionach.- Usiądźcie i opowiedzcie co się stało.
               Po tych słowach siadamy na krzesłach przed biurkiem. Jace cały czas trzyma mnie za ręke, nie narzekam w pewien sposób dodaje mi to otuchy. Jonathan nalewa do trzech kubków kawy i podaje jeden z nich mi.
- Mówcie. Kogo tym razem mam zabić? - mówi z uśmiechem Morgenstern. Wzdrygam się na ten specyficzny rodzaj żartu.- Kto was porwał? Nikt nie mógł was znaleźć jakbyście zapadli się pod ziemię.
- Porwali nas Podziemni.- zaczyna mój mąż. Nie mieliśmy podawać dokładnych informacji.- Chcieli nas zabić jeżeli nie otrzymają tego co chcieli.
- Chwilia, Podziemni? Wszyscy zostali wybici, nikt się nie ostał. - mówi podejrzliwie Jonathan patrząc na nas spode łba.
- Sam mi mówiłeś, że Nocni Łowcy z innych krajów ukrywają Podziemnych.- mówię i liczę, że Sebastian połknie haczyk.  Przygląda mi się przez chwilę, a następnie kiwa głową.
- Masz racje. Tylko nadal nie wiem co za okup chcieli.- mówi Jonathan biorąc łyk kawy.
- Chcieli wolności dla pozostałych przy życiu Podziemnych.- mówi mój mąż.- Mieli zamiar wysłać żadanie jutro.
-A jak uciekliście?
- Kiedy zdradzli nam plan, obezwładniłę dwóch likantropów, a Clary otworzyłw Bramę. I tak znaleźliśmy się w Alicante.- mówi Jace.
              Cisza następująca po tych słowach jest przytłaczająca. Wydaje się, że przez nią ogień w kominku przygasa. Spoglądam na Jace'a, ale on jest skupiony na chłopaku za biurkiem. Mierzą się wściekle spojrzeniami i próbując odczytać zamiary przeciwnika. Kolejne sekundy mijają, aż w końcu odrywają od siebie spojrzenia.
- Możesz odejść. - odzywa się Sebastian i macha ręką na Jace'a, aby odszedł.
             Chłopak wstaje i ciągnie mnie do drzwi za sobą. Oddycham wreszcie głeboko i kieruję się za chłopakiem. Kiedy Jace chwyta klamkę i chce ją nacisnąć, słyszymy głośne chrząknięcie. Odwracam się i widzę Morgensterna opartego o biurko.
- Pozwoliłem tobie odejść, Jace, Clary zostaje ze mną. Nic jej nie zrobię.- mówi rozkładając ręce w obronnym geście.
            Jace spogląda na mnie, nie wiem co chce wycztać z mojej twarzy, pochyla się i całuje w usta.
- Wszystko bedzie dobrze. - mówi  i drzwi zamykają się za nim.
- Muszę ci zadać kilka pytań.- mówi Jonathan.
           Zajmuję swoje poprzednie miejsce i czekam na pytania. Zimno ostrza, które jest schowane w bucie, drażni moją skórę. Ręce mam splecione na kolanach, ale są całe mokre. Stres i strach zawładneły moim ciałem.
- To jak to było?- zaczyna chłopak.
- Tak jak mówił Jace. - odpowiadam.
            Sebastian przez moment wpatruje się we mnie, a następnie odchodzi w stronę barku. Wyciąga dwa wysokie kieliszki i napełnia je czerwonym płynem. Bierze je w dłoni, jeden z nich podaje mi.
- Nie opiliśmy jeszcze twojego ślubu.- mówi stuka kieliszkiem o kieliszek.
           Równo bierzemy łyk, choć ja uporczywie wpatruje się w okno za plecami mężczyzny. Czekam na jakiś sygnał i biorę kolejny łyk alkocholu, który spływa się po moim gardle.  Samo wino ma dziwny smak, jest słodkie z ledwo wyczuwalnym metalicznym posmakiem. W głowie zaczyna mi wirować oraz czuje intensywny, pulsujący ból. Kiedy biorę kolejny łyk za oknem złoty pocisk leci ku górze i roztrzaskuje się na milion kawałków, pozostwiając po sobie jasną poświatę rozświetlającą pomieszczenie. Sebastian odwraca się w momencie gdy miliony małych kawałeczków spadają na ziemie. Jego twarz jest dobrze oświetlona i widnieje na niej szeroki uśmiech.
- Morgenstern.- szepcze spoglądając kątem oka na mnie.-  Gwiazda Poranna. Siostrzyczko, czy ten obiekt na niebie zwiastuje nasz koniec?
- Nie nasz tylko twój.- mówię w chwili gdy chłopak się odwraca.
         Szybko wyjmuje mały miecz i wbijam w serce Jonathana. Przez moment na jego twarzy widnieje zaskoczenie zastąpione złośliwy uśmieszek. Wyciągam miecz, a szkarłatna plama na piersi powiększa się z każdą sekundą. Za oknem słychać okrzyki bitewne i brzęk uderzającego się metalu o metal. Nagły huk sprowadza mnie na ziemię. Sebastian oparty plecami o biurko śmieje się jak opętany, jednocześnie trzymając się za pierś.
- Myślisz, że jestem takim idiotą. Wiedziałem, że coś planujecie i się zabezpieczyłem.- mówi, a z kąciku jego ust spływa krew, i jak na zawołanie dostaje ataku kaszlu. Odwracam się i przykładam dłoń do ust. Szaleńczy śmiech Jonathan odbija się od ścian. Kiedy zdejmuje dłoń z ust widnieje na niej plama z krwi.
- Wino? - pytam się, kiedy mogę wreszcie mówić.
- Nie umrę sam! Miałem racje co do naszego końca.- kiedy kończy mówić drzwi się otwierają i wbiega Jace.- Pamiętasz Runę Wiążącą?- kiwam głową. Nadal mam bliznę na prawym nadgarstku.- Nadal nie tolerujesz krwi demona.
- Kochanie, co się dzieje?- pyta się Jace, gdy osuwam się w jego ramiona.
          Świat zaczyna ciemnieć i jedyne co czuję to oddalające się ramiona i krzyki Jace'a. Próbuję wtulić się w jego ramiona, lecz napada mnie kolejny atak kaszlu. Robert miał racje. ' Dni rodu Morgenstern'ów są policzone. Niedługo ten ród umrze.'
           Nicość napiera na każdą moją komórkę, lecz ja się nie bronię, wręcz przeciwnie poddaje się temu. Ostatkiem sił unoszę kąciki ust do góry i wyruszam w nową, nieznaną podróż.

                                 ************************************************
Wow, ale się rozpisałam. Jak wam się podoba?  Piszcie komentarze.
Jak myślicie Clary umarła? Czy Sebastian umarł, czy jakimś cudem udało mu się przeżyć?
Został jeden rozdział i epilog i koniec. :'(
Ale ten czas leci! Rok temu w październiku założyłam tego bloga, a tu już koniec. Wiem, że druga część jest krótka, ale nie mogłam więcej ranić bohaterów.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka :-) 
Ps. Epilog jeszcze w tym roku.

           

2 komentarze:

  1. Boże tylko nie Sebastian! Nie uśmiercaj go prosze. Cassi to zrobiła i wg mnie to było głupie z jej strony (przynajmniej jak dla mnie). Myślę, że krew demona to tylko tymczasowo zrobi coś Clary. Tylko tyle do końca?! :'( Szkoda. bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Szkoda też, że nie zrobiłaś, że Sebastian chce żeby Clary go "kochaLa" tak jak w książce, ale trudno . . .
    Weny i czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie tylko ne Sebastian. Noooooo weź tak nie mozna. ;-; serca nie masz. Fajna wymyslilas koncowke ale niech Sebuś przezyje prooooosze. Mam nadzieje ze szybko dodasz nn. Weny <3
    Pozdrawiam Psycho :*

    OdpowiedzUsuń