piątek, 16 maja 2014

Rozdział XVIII "Fałszywy Przyziemny"

   Tak jak powiedziałam, tak zrobiliśmy.
   Kierunek: Dom Simona.
   Dom mojego przyjaciel mieścił się dwie przecznice od kina. Za dawnych czasów kiedy to nikt mnie nie ścigał, nie groził zabiciem moich najbliższych, ani nie wiedziałam, że należę do jakiegoś mitycznego gatunku ludzi, chodziłam z Simonem do tego kina. Kiedy się tak teraz o tym myślę, to czuję jakby te wszystkie rzeczy zdarzyły się lata świetlne temu, w innym życiu. Życiu kiedy najgorszą rzeczą która  mogła mi się przydarzyć była jedynka z jakiejś klasówki lub kłótnia z przyjacielem albo rodzicami. To nie możliwe, aby moje życie mogło się tak drastycznie zmienić od ostatniej wizyty u przyjaciela. Ciekawe co by się stało, jakbym została na kolacji u Levis'ów? Moi rodzice by żyli? Nie spotkała bym Nocnych Łowców? Byłabym bezpieczna? Długo chyba by nie trwała taa, nawet nie wiem jak to nazwać. Realne życie? Bajka? Żadne z tych określeń nie pasuje.
-Clary, wszystko okay?- wyrywa mnie z natłoku myśli Jace.
-Tak, a coś się stało?- odpowiadam jednocześnie odwracając się do niego. Nie wiem kiedy, ale wysunęłam się na prowadzenie w marszu do celu. Na twarzy Jace'a goszczą takie emocje jak zaniepokojenie oraz zatroskanie.
-Nie, nic się nie stało.-Odpowiada szybko.- Daleko jeszcze do tego Simona?
-Nie. To ten dom z numerem 8634.- mówię i pokazuję ruchem ręki na budynek po przeciwnej stronie ulicy. Jace kiwa głową. Tylko tyle. Natomiast Izzy z Alec'iem ustalają coś bardzo żywiołowo gestykulując. Nie mówią zbyt głośno. Mówią tonem takim, aby siebie nawzajem słyszeć. Nikt inny po za nimi.- O co im chodzi?
-Kiedy ty się wyłączyłaś zaczęli ustalać, czy ten cały Simon powinien ich widzieć, wiedzieć o ich istnieniu.- odpowiada Jace odwracając się do rodzeństwa.- Hej, i co ustaliliście?
-Wy idziecie widzialni, my natomiast pozostajemy niewidzialną, uzbrojoną tajemnicą.- odpowiada Izzy.
-Uzbrojoną?- pytam szeptem Jace'a. On natomiast tylko wskazuje rękom Lightwood'ów.
    No tak. Izzy zdejmuje swoją bransoletkę, która okazuje się jej batem. Alec zakłada ręce na swoją szyję i po chwili wyciąga dwa serafickie miecze. Cicho szepcze coś do nich i natychmiast rozjarzają się białym światłem. Spoglądam na Jace'a. On tylko podniósł kalpy skórzanej kurtki odsłaniając swój czarny t-shirt i z jednej z jej środkowych kieszeni wyjął i pokazał mi seraficki miecz tylko na 10 sekund i schował.
   Musiałam zrobić jakąś głupią minę, ponieważ wszyscy zaczęli się śmiać. Z wyjątkiem mnie.
-My jako Nocni Łowcy prawie nigdy nie ruszamy się gdziekolwiek bez broni.- mówi Jace opanowując śmiech.
-Okay, rozumiem. To wchodzimy.- mówię i pukam do drzwi. Lightwood'owie znikają nam z oczu.
   Przez pierwszą minutę nic się nie dzieje. Może nie ma go w domu? Następnie słyszymy kroki i otwierają się drzwi.
   W pierwszej chwili widzę zaskoczenie na twarzy Simona, a potem on bierze mnie w ramiona.
-Myślałem, że coś ci się stało. Nie odzywałaś się przez dwa tygodnie, a po tym co się stało z twoim domem i rodzicami spodziewałem się najgorszego.- mówi nie wypuszczając mnie z niedźwiedziego uścisku. Coś się w nim zmieniło nie jest tym Simonem, którego pamiętam ze szkolnej ławki. Z zewnątrz wygląda tak samo, ale jest w nim coś innego.
-Kto to jest?- mówi Simon wskazując na Jace'a. Wreszcie wypuścił mnie z uścisku mogę oddychać. Od kiedy on jest, aż taki silny?
-To jest Jace, pomógł mi wyjść cało z opresji dwa tygodnie temu.- mówię. Razem wchodzimy do domu i kierujemy się do salonu. Bywałam w tym domu tak często, że mogę się poruszać z zamkniętymi oczami. Siadami na karmelowych sofach i siedzimy przez chwilę w niezręcznej ciszy. Simon proponuje nam herbatę i idzie ją zaparzyć. Mijają kolejne minuty, a on nie wraca. Coś długo go nie ma.
   Kiedy wraca ma już zaparzoną herbatę. Podaję ją nam zasiadając na swoim miejscu. Wszyscy upijamy po łyku.
-Clary, co się z tobą działo?- pyta w końcu Simon.
-Och, dług by opowiadać.-mówię.
-Mamy czas.- mówi Simon. Ma bardzo dziwną minę, jeżeli dodać do tego jeszcze niebezpieczny błysk w oku to wygląda najmniej groźnie. Patrzę na Jace'a, ale on jest skupiony na moim "przyjacielu". Czy on też coś wypatrzył?
-No, właśnie nie mamy. Przypomniało mi się, że musimy już wracać do Insty.... do domu.- poprawiam się szybko.
-Oj, nie opuszczaj mnie tak szybko.- mówi "Simon".- Muszę coś ci pokazać. -kończy mówić i łapie mnie za nadgarstek.
     Kiedy mijam Jace'a on coś wkłada mi do tylnej kieszeni i poprawia moją koszulkę. Jace zostaje na kanapie w salonie, a ja ruszam wraz z kimś kto przypomina mi Simona na piętro.Przez całą drogę nie puszcza mojej ręki. Dopiero kiedy jesteśmy w jego sypialni puszcza ją.
-Co chciałeś mi niby pokazać?!- już nie mówię. Ja krzyczę, lecz Simon tylko się odwraca i chce wyjść z pokoju. Podbiegam do niego i kładę rękę na jego ramieniu tak, aby się do mnie odwrócił.- Kim ty jesteś?!
     Odwraca się tak gwałtownie, że upadam na ziemie. Patrzy na mnie z góry i już  wiem, że miałam 100% racje. To nie jest Simon Levis. To jest ktoś.....nie coś zupełnie innego. Jest to jakiś demon, ponieważ przez jego twarz przebiega kilkadziesiąt mikro skurczy. Zmienia się drastycznie, w obślizgłego, czarnego węża z rękoma.
    Jedyne co mogę zrobić to głośno krzyknąć.
-Jace, pomocy!!!-nikt nie przybiega. W tym samym czasie drzwi frontowe zostają wyważone, a tak bynajmniej sądzę po głośnym huku. Następnie wbiega kilkadziesiąt osób.
    Wąż, który jeszcze minutę temu przypominał z wyglądu Simona zaczyna sunąć w moim kierunku.
-Zostajesz tu.- syczy, a ja sięgam do tylnej kieszeni spodni i wyciągam z niej nóż, seraficki.
    Pamiętam, że każdy Nocny Łowca szepcze najpierw coś do niego, a on się rozjaśnia. Nie wiem skąd, ale do głowy przychodzi mi tylko jedno słowo.
-Kamael-szepczę a nóż się rozjarza na biało. W tym czasie wąż zamyka swoim ogonem drzwi i powoli się do mnie przybliża. Kiedy jest już wystarczająco blisko i wiem, że nie spudłuje rzucam w niego. Trafiam w samo serce. Wąż staje w płomieniach.
    Podbiegam szybko do drzwi i łapię za klamkę. Nic to nie daje są zamknięte. Mogę tylko liczyć na to, że ktoś po mnie przyjdzie i otworzy te cholerne drzwi.
    Muszę zapamiętać jedno. Jak kiedyś będę jeszcze raz wypowiadała takie życzenie muszę je sprecyzować. Oczywiście ktoś otwiera drzwi, ale to nie jest Jace, Alec ani Izzy, tylko Valentine. Automatycznie zaczynam się cofać do okna, które jest po drugiej stronie pokoju.
-Jak miło cię widzieć, Clarisso.- mówi Valentine. Schował broń.
-Chciałabym powiedzieć to samo, ale niestety nie mogę.- mówię. Valentine nic nie mówi, a mnie interesuje tylko jak uciec. Jedyną drogą ucieczki są drzwi lub okno. Okno to samobójcza misja. Pozostają drzwi, tylko, że ich blokuje Valentine, mój ojczulek.
- Nie myśl o ucieczce. -mówi. Wtedy drzwi zostają wyrwane z zawiasów i przygważdżają mojego ojca do podłogi. Na nich stoi mój bohater, Jace.
-Clary, jakie są drogi ucieczki?!- mówi. Nie mogę mu powiedzieć, że nie ma drogi ucieczki, więc obmyślam każdą możliwą drogę wyjścia z budynku. Wtedy przed oczami staje mi runa.
-Rzuć mi stelle!!- wołam, a on posłusznie wykonuje polecenie. Valentine powoli odzyskuje przytomność i podnosi się, czym Jace traci równowagę.
     Przytykam stelle do ściany i zaczynam kreślić runę. Po minucie runa jest gotowa i powstaje brama.  Spoglądam na Jace'a, który walczy zacięcie z Valentine'm. W tym samym czasie wbiegają do pokoju Lightwood'owie. Izzy jest lekko ranna w ramię, Alec kuleje. Pomagają Jace'owi powalić Valentine'a na ziemie. Udaje się im to w przeciągu pięciu minut. Podbiegają do mnie.
-Myślcie o Instytucie.-mówię i Izzy wbiega  do bramy i znika. Alec robi to samo.
-O Instytucie?-mówi Jace uśmiechając się. Łapie mnie za rękę i lekko całuje w usta. Kiedy się odrywamy kątem oka widzimy, że Valentine podbiega do nas, a za nim chyba Jonathan.
     Wchodzimy w błękitną taflę Bramy i ja myślę tylko o Instytucie i Jace'ie.
****************************************************
To jest kolejny rozdział. Nie wiem na razie kiedy będzie następny, ale do czerwca powinnam się wyrobić.Czy taka długość rozdziałów wam pasuje? Piszcie komentarze. :*

Czytasz- zostaw po sobie pamiątkę w postaci komentarza.
Komentujesz- wiem, że czytasz i może przez to pojawi się szybciej kolejny rozdział.

9 komentarzy:

  1. Super czekam na nestepny ale proszę niech pojawi się jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  2. zostałaś/eś nominowana/y do Libster Award. więcej na http://proba-zlota-jest-ogien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog jest zajebisty tylko częściej byś mogła dodawać KC :3 *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam o kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Super masz blog. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny. Powtarzam się, wiem. Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  7. oooo słodkie na to właśnie czekałam kocham <3

    OdpowiedzUsuń