sobota, 19 października 2013

ROZDZIAŁ III "Prawda"

    Gdy doszliśmy do domu mama już czekała z kolacją i niepokoiła się o nas. Nie powiedziałam rodzicom tego co się wydarzyło. Nie powiedziałam im tego, że widziałam nastolatków którzy zabijają innego nastolatka. I o tym, że widziałam jak ten chłopak zmieniał się w coś oślizgłego i okropnego.
  Przy kolacji niewiele się odzywaliśmy. Tylko tato patrzył to mnie to na mame. Była jednak mała różnica między patrzeniem na mnie a na mamę. Patrząc na mnie mówił nie werbalnie " Clary, idź już do góry, do swojego pokoju", na mamę "musimy porozmawiać".
  Po piętnastu minutach nie wytrzymałam i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Nie mogłam zasnąć, więc zaczęłam grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu iPoda. Nie znalazłam go, musiałam go zgubić w zaułku kiedy uciekałam.
  Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Po drugim sygnale odebrał tato.
-Jak to uciekli?- mówił wzburzonym głosem.-  Jeżeli Nocni Łowcy nas znaleźli to on nas też znajdzie... Nie boję się o siebie. Boję się o Clary. Możesz wystawić straż przed nasz dom?... Luke, musisz jej teraz pilnować 24 godziny... Przekaż Jocelyn o tym co się dziś wydarzyło. Na pewno będzie chciała wiedzieć... Nie możemy jechać do Henry'ego. On jest teraz na Florydzie. Załatwia sprawy z wampirami... A może ty przyjedziesz po nią jutro?... Wytłumaczymy jej to jakoś. Dobra to bądź jutro o 11.00.
  Po tych słowach skończył i odłożył słuchawkę. Ja natomiast szybko przebrałam się i zaczęłam schodzić po cichu po schodach. W głowie tłukło mi się wiele myśli. Kim byli Nocni Łowcy? Kim był Luke? I co ja z tym wszystkim miałam wspólnego.
  Zeszłam  na dół i stanęłam za drzwiami tak, aby  mnie nie widzieli.
-A co jeśli ją znajdą?- zapytała się mama. Słychać było, że płacze. -Ethan co się stanie jeżeli nie zdąży jej ochronić?
-Lena, kochanie, zdążymy ją ochronić- powiedział tata i przytulił mamę.- Zdążymy ją ochronić.
  Powtarzał to jak mantrę,jakby sam chciał siebie samego przekonać o prawdzie w tym zdaniu. Nie wytrzymałam musiałam wejść i zażądać od nich wyjaśnień.
-Clary, myśleliśmy, że poszłaś spać.- powiedziała mama i szybko otarła łzy. Mama wyglądała żałośnie. Makijaż miała rozmazany, a ubrania na niej wisiały. Nie zauważyłam kiedy tak schudła.
-Clary, jutro przyjedzie po ciebie Luke. To nasz stary przyjaciel.- powiedział tata. On też nie wyglądał za dobrze. Widać było jego zmarszczki, wyglądał o 5 lat starzej. W jego oczach dało się wyczytać, że czegoś się boi. Nie chwileczkę, nie czegoś tylko o kogoś. O mnie? Znowu w głowie miałam mętlik. Krążyło w niej mnóstwo pytań, ale zdałam to banalnie.
-Dlaczego?
-Dlatego, że u nas będzie remont.- powiedziała mama, a ja weszłam do pokoju. Mogła wymyślić coś lepszego.- Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę. Poza tym są wakacje pojechałabyś z Luke'em nad ocean.-mówiła dalej mama. Nie brzmiała zbyt przekonująco. Kiedy ona mówiła ja weszłam głębiej do pokoju i zajęłam swoje miejsce na kanapie przy oknie. To co zobaczyłam za oknem zszokowało mnie. Za oknem stał wilk tylko, że był kilka razy większy. Wyglądał jak...
-Wilkołak- powiedziałam na głos. Nagle naszło mnie pewne olśnienie. Nawet nie wiem skąd.- Luke też jest wilkołakiem.
   Gdy to powiedziałam rodzice mieli zszokowane miny. Tata pierwszy otrząsnął się z szoku.
-Tak- powiedział- Tak, jest wilkołakiem.
-Ethan, niemów jej. -syknęła mama. -Ona ma być bezpieczna, a tak nie będzie.
-Lena, ona musi wiedzieć. Ona należy do tego świata tak jak i my.- powiedział tata.- Clary, córeczko, pamiętasz jak się poznaliśmy? To znaczy jak my przyszliśmy po Ciebie do sierocińca.-Kiwnęłam głową. Dobrze pamiętałam cały ten dzień. Wtedy cały mój świat się zmienił. pozytywnie.- Zadałaś nam pytanie dlaczego tak dziwnie pachniemy. A ja Cię zapytałem "Jak mokry pies?''
- Tato, nie chcesz chyba powiedzieć, że jesteście wilkołakami.- powiedziałam. Chciałam się uśmiechnąć, ale zdałam sobie sprawę, że to prawda. Tata tylko to potwierdził.
-Tak to mam na myśli.- odpowiedział- Tylko, że ty jesteś Nocnym Łowcą- musiałam zrobić chyba jakąś głupią minę, bo zaraz wytłumaczył- alias Nefilim. Jesteś połączeniem człowieka i anioła. Pamiętasz, jak ci odpowiedziałem, że słodko pachniesz?- kiwnęłam głową.- To była szczera prawda. Dzieci Przyziemnych pachną słodko, ale dzieci Nocnych Łowców jeszcze słodziej. Przyziemni to normalni ludzie. Luke jest przywódcą Nowojorskiego stada wilkołaków do którego my należymy. Musieliśmy Ciebie chronić.
- Chwileczkę, ale przed czym musieliście mnie chronić?- zapytałam.
-Chronimy Cię przed twoim biologicznym ojcem i bratem. - zaczęła tłumaczyć mama, lecz przerwał jej dzwonek telefonu. Odebrał go tata.
-Tak, słucham- powiedział do telefonu.- Luke, jak dobrze, że.... Dziś... za pół godziny... tak szybko...rozumiem.... ale... okay...przekażę.- odłożył słuchawkę i odwrócił się do nas.- Luke przyjedzie trochę szybciej. Już nas szuka. Luke będzie tu za pół godziny.
- Jak to za pół godziny?- zapytała się mama.
-Za pół godziny?- powiedziałam równo z nią.
- Tak za pół godziny.- powiedział tata.
-Nigdzie się stąd nie ruszam. -powiedziałam stanowczo. - Jeszcze się wszystkiego nie dowiedziałam. I mam kilka pytań. Dlaczego ten mój tatuś mnie szuka? Gdzie jest teraz moja biologiczna matka? Czy te podpalenia co roku były spowodowane przeze mnie?
- Clary, - odezwała się Lena , mama już nie wiedziałam jak mam ją nazywać. Okłamywała mnie.- Nie ma teraz na to czasu. Odpowiemy Ci na te pytania, ale idź się spakować, ok? -kiwnęłam głową.- Nie wiemy dlaczego Ciebie szuka. Podejrzewamy, że to ze względów pokrewieństwa. Twoja matka jest bezpieczna. Nie miej jej za złe, że Cię zostawiła w sierocińcu. Myślała, że tam będziesz tam bezpieczna. Tak podpalenia chyba tak.
  Nie wiem kiedy i jak, ale po pięciu minutach miałam spakowany plecak i czekaliśmy na przyjazd Luke'a. Coś podkusiło mnie, żeby spojrzeć przez okno. Do naszego domu zbliżało się dziesięciu ubranych na czarno ludzi. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie mieli świecących mieczy w rękach. Na czele szło dwóch mężczyzn bardzo podobnych do siebie. Tylko jeden był młodszy.
- Mam pytanie- powiedziałam.- Czy wilkołaki noszą broń? Bo jacyś ludzie się do nas zbliżają.
-Nie -powiedział tata i przepchnął się do okna. Gdy zobaczyłam jego minę wiedziałam co zaraz usłyszę. -Clary, musisz biec do Simona  stamtąd zadzwoń do wujka Henry'ego, dobrze?
  Mówiąc to przepychał mnie coraz bardziej do kuchni gdzie były drzwi wyjściowe. Mama szła za tatą i miała łzy w oczach. Zrozumiałam.
- Nie idziecie ze mną? - powiedziałam. Nie odpowiedzieli tylko mnie przytulili. Nigdy więcej miałam ich nie zobaczyć. Przekazali mi to bez słów.
  Tato otworzył drzwi , ale na podwórku już ktoś stał. Dokładnie troje ktosi, Jace, Izzy i Alec, uzbrojeni po zęby. "Przyszli mnie zabić" pomyślałam. Jednak blondyn wysunął się do przodu i powiedział.
- Valentine jest przed drzwiami. Nie jesteśmy z nimi. Wiemy kim ona jest.
- Skąd?- zapytała tata.
-Spotkaliśmy się dziś.-powiedziała Izzy i mrugnęła do mnie.- Poza tym mamy zdjęcie jej rodziców.
- Przysięgamy na Anioła, że nie chcemy jej zrobić krzywdy. - powiedział Alec.
-Ethan, ja im ufam- powiedziała mama do taty. Ona zawsze wiedziała co robi.
-Okay, Clary, bądź ostrożna i pamiętaj, że cię kochamy.- powiedział tata. Wiedziałam, że mamy coraz mniej czasu. Przytulili mnie mocno i zwrócili się do Nocnych Łowców.- Jutro powinien być w Instytucie Lucian Garroway. Pilnujcie jej.
  Rozległ się dźwięk wyrywanych drzwi i wiele kroków. W następnym momencie wydarzyło się tyle, że głowa mała.
  Ludzie w czarnych strojach wlali się na podwórko. Rodzice zaczęli się zmieniać w wilkołaki. Sama znalazłam się za Jace'm. Nie wiem nawet kiedy przyciągnął mnie za siebie i wyciągnął broń. Walka zaczęła się rozgrywać. Nocni Łowcy tak dobrze władali bronią, że widziałam same świetliste smugi. Ja sama stałam przyparta do płotu i obserwowałam. Nie mogłam się ruszyć.
  Nagle usłyszałam krzyk mrożący krew w żyłach. Był to krzyk zwierzęcia, ale bardzo ludzki. Gdy zaczełam się rozglądać skąd dobiega krzyk. Zobaczyłam kupkę jasnych włosów. Takich samych jakie ma moja mama-wilkołak. Ruszyłam do niej biegiem. Gdy do niej dobiegłam zaczęła się zmieniać w człowieka. Nie wiem ile tam klęczałam, ale usłyszałam ostatnie słowa mojej matki,
-Clary, kocham cię- powiedziała na ostatnim tchnieniu i znieruchomiała.
  Ni stąd, ni zowąd objęła mnie w pasie jakaś ręka i podniosła. Byłam tak zszokowana, że się wcale nie broniłam. Ten ktoś kto mnie podniósł szepnął mi do ucha.
-Witaj Clarisso. Cóż za miłe spotkanie. Jeszcze mnie nie znasz, ale jestem twoim ojcem. Nie takim jak Ci Podziemni.
******************************
No to mamy trzeci rozdział. Piszcie komentarz. Pa pa

2 komentarze: