Gdy doszliśmy do domu mama już czekała z kolacją i niepokoiła się o nas. Nie powiedziałam rodzicom tego co się wydarzyło. Nie powiedziałam im tego, że widziałam nastolatków którzy zabijają innego nastolatka. I o tym, że widziałam jak ten chłopak zmieniał się w coś oślizgłego i okropnego.
Przy kolacji niewiele się odzywaliśmy. Tylko tato patrzył to mnie to na mame. Była jednak mała różnica między patrzeniem na mnie a na mamę. Patrząc na mnie mówił nie werbalnie " Clary, idź już do góry, do swojego pokoju", na mamę "musimy porozmawiać".
Po piętnastu minutach nie wytrzymałam i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Nie mogłam zasnąć, więc zaczęłam grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu iPoda. Nie znalazłam go, musiałam go zgubić w zaułku kiedy uciekałam.
Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Po drugim sygnale odebrał tato.
-Jak to uciekli?- mówił wzburzonym głosem.- Jeżeli Nocni Łowcy nas znaleźli to on nas też znajdzie... Nie boję się o siebie. Boję się o Clary. Możesz wystawić straż przed nasz dom?... Luke, musisz jej teraz pilnować 24 godziny... Przekaż Jocelyn o tym co się dziś wydarzyło. Na pewno będzie chciała wiedzieć... Nie możemy jechać do Henry'ego. On jest teraz na Florydzie. Załatwia sprawy z wampirami... A może ty przyjedziesz po nią jutro?... Wytłumaczymy jej to jakoś. Dobra to bądź jutro o 11.00.
Po tych słowach skończył i odłożył słuchawkę. Ja natomiast szybko przebrałam się i zaczęłam schodzić po cichu po schodach. W głowie tłukło mi się wiele myśli. Kim byli Nocni Łowcy? Kim był Luke? I co ja z tym wszystkim miałam wspólnego.
Zeszłam na dół i stanęłam za drzwiami tak, aby mnie nie widzieli.
-A co jeśli ją znajdą?- zapytała się mama. Słychać było, że płacze. -Ethan co się stanie jeżeli nie zdąży jej ochronić?
-Lena, kochanie, zdążymy ją ochronić- powiedział tata i przytulił mamę.- Zdążymy ją ochronić.
Powtarzał to jak mantrę,jakby sam chciał siebie samego przekonać o prawdzie w tym zdaniu. Nie wytrzymałam musiałam wejść i zażądać od nich wyjaśnień.
-Clary, myśleliśmy, że poszłaś spać.- powiedziała mama i szybko otarła łzy. Mama wyglądała żałośnie. Makijaż miała rozmazany, a ubrania na niej wisiały. Nie zauważyłam kiedy tak schudła.
-Clary, jutro przyjedzie po ciebie Luke. To nasz stary przyjaciel.- powiedział tata. On też nie wyglądał za dobrze. Widać było jego zmarszczki, wyglądał o 5 lat starzej. W jego oczach dało się wyczytać, że czegoś się boi. Nie chwileczkę, nie czegoś tylko o kogoś. O mnie? Znowu w głowie miałam mętlik. Krążyło w niej mnóstwo pytań, ale zdałam to banalnie.
-Dlaczego?
-Dlatego, że u nas będzie remont.- powiedziała mama, a ja weszłam do pokoju. Mogła wymyślić coś lepszego.- Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę. Poza tym są wakacje pojechałabyś z Luke'em nad ocean.-mówiła dalej mama. Nie brzmiała zbyt przekonująco. Kiedy ona mówiła ja weszłam głębiej do pokoju i zajęłam swoje miejsce na kanapie przy oknie. To co zobaczyłam za oknem zszokowało mnie. Za oknem stał wilk tylko, że był kilka razy większy. Wyglądał jak...
-Wilkołak- powiedziałam na głos. Nagle naszło mnie pewne olśnienie. Nawet nie wiem skąd.- Luke też jest wilkołakiem.
Gdy to powiedziałam rodzice mieli zszokowane miny. Tata pierwszy otrząsnął się z szoku.
-Tak- powiedział- Tak, jest wilkołakiem.
-Ethan, niemów jej. -syknęła mama. -Ona ma być bezpieczna, a tak nie będzie.
-Lena, ona musi wiedzieć. Ona należy do tego świata tak jak i my.- powiedział tata.- Clary, córeczko, pamiętasz jak się poznaliśmy? To znaczy jak my przyszliśmy po Ciebie do sierocińca.-Kiwnęłam głową. Dobrze pamiętałam cały ten dzień. Wtedy cały mój świat się zmienił. pozytywnie.- Zadałaś nam pytanie dlaczego tak dziwnie pachniemy. A ja Cię zapytałem "Jak mokry pies?''
- Tato, nie chcesz chyba powiedzieć, że jesteście wilkołakami.- powiedziałam. Chciałam się uśmiechnąć, ale zdałam sobie sprawę, że to prawda. Tata tylko to potwierdził.
-Tak to mam na myśli.- odpowiedział- Tylko, że ty jesteś Nocnym Łowcą- musiałam zrobić chyba jakąś głupią minę, bo zaraz wytłumaczył- alias Nefilim. Jesteś połączeniem człowieka i anioła. Pamiętasz, jak ci odpowiedziałem, że słodko pachniesz?- kiwnęłam głową.- To była szczera prawda. Dzieci Przyziemnych pachną słodko, ale dzieci Nocnych Łowców jeszcze słodziej. Przyziemni to normalni ludzie. Luke jest przywódcą Nowojorskiego stada wilkołaków do którego my należymy. Musieliśmy Ciebie chronić.
- Chwileczkę, ale przed czym musieliście mnie chronić?- zapytałam.
-Chronimy Cię przed twoim biologicznym ojcem i bratem. - zaczęła tłumaczyć mama, lecz przerwał jej dzwonek telefonu. Odebrał go tata.
-Tak, słucham- powiedział do telefonu.- Luke, jak dobrze, że.... Dziś... za pół godziny... tak szybko...rozumiem.... ale... okay...przekażę.- odłożył słuchawkę i odwrócił się do nas.- Luke przyjedzie trochę szybciej. Już nas szuka. Luke będzie tu za pół godziny.
- Jak to za pół godziny?- zapytała się mama.
-Za pół godziny?- powiedziałam równo z nią.
- Tak za pół godziny.- powiedział tata.
-Nigdzie się stąd nie ruszam. -powiedziałam stanowczo. - Jeszcze się wszystkiego nie dowiedziałam. I mam kilka pytań. Dlaczego ten mój tatuś mnie szuka? Gdzie jest teraz moja biologiczna matka? Czy te podpalenia co roku były spowodowane przeze mnie?
- Clary, - odezwała się Lena , mama już nie wiedziałam jak mam ją nazywać. Okłamywała mnie.- Nie ma teraz na to czasu. Odpowiemy Ci na te pytania, ale idź się spakować, ok? -kiwnęłam głową.- Nie wiemy dlaczego Ciebie szuka. Podejrzewamy, że to ze względów pokrewieństwa. Twoja matka jest bezpieczna. Nie miej jej za złe, że Cię zostawiła w sierocińcu. Myślała, że tam będziesz tam bezpieczna. Tak podpalenia chyba tak.
Nie wiem kiedy i jak, ale po pięciu minutach miałam spakowany plecak i czekaliśmy na przyjazd Luke'a. Coś podkusiło mnie, żeby spojrzeć przez okno. Do naszego domu zbliżało się dziesięciu ubranych na czarno ludzi. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie mieli świecących mieczy w rękach. Na czele szło dwóch mężczyzn bardzo podobnych do siebie. Tylko jeden był młodszy.
- Mam pytanie- powiedziałam.- Czy wilkołaki noszą broń? Bo jacyś ludzie się do nas zbliżają.
-Nie -powiedział tata i przepchnął się do okna. Gdy zobaczyłam jego minę wiedziałam co zaraz usłyszę. -Clary, musisz biec do Simona stamtąd zadzwoń do wujka Henry'ego, dobrze?
Mówiąc to przepychał mnie coraz bardziej do kuchni gdzie były drzwi wyjściowe. Mama szła za tatą i miała łzy w oczach. Zrozumiałam.
- Nie idziecie ze mną? - powiedziałam. Nie odpowiedzieli tylko mnie przytulili. Nigdy więcej miałam ich nie zobaczyć. Przekazali mi to bez słów.
Tato otworzył drzwi , ale na podwórku już ktoś stał. Dokładnie troje ktosi, Jace, Izzy i Alec, uzbrojeni po zęby. "Przyszli mnie zabić" pomyślałam. Jednak blondyn wysunął się do przodu i powiedział.
- Valentine jest przed drzwiami. Nie jesteśmy z nimi. Wiemy kim ona jest.
- Skąd?- zapytała tata.
-Spotkaliśmy się dziś.-powiedziała Izzy i mrugnęła do mnie.- Poza tym mamy zdjęcie jej rodziców.
- Przysięgamy na Anioła, że nie chcemy jej zrobić krzywdy. - powiedział Alec.
-Ethan, ja im ufam- powiedziała mama do taty. Ona zawsze wiedziała co robi.
-Okay, Clary, bądź ostrożna i pamiętaj, że cię kochamy.- powiedział tata. Wiedziałam, że mamy coraz mniej czasu. Przytulili mnie mocno i zwrócili się do Nocnych Łowców.- Jutro powinien być w Instytucie Lucian Garroway. Pilnujcie jej.
Rozległ się dźwięk wyrywanych drzwi i wiele kroków. W następnym momencie wydarzyło się tyle, że głowa mała.
Ludzie w czarnych strojach wlali się na podwórko. Rodzice zaczęli się zmieniać w wilkołaki. Sama znalazłam się za Jace'm. Nie wiem nawet kiedy przyciągnął mnie za siebie i wyciągnął broń. Walka zaczęła się rozgrywać. Nocni Łowcy tak dobrze władali bronią, że widziałam same świetliste smugi. Ja sama stałam przyparta do płotu i obserwowałam. Nie mogłam się ruszyć.
Nagle usłyszałam krzyk mrożący krew w żyłach. Był to krzyk zwierzęcia, ale bardzo ludzki. Gdy zaczełam się rozglądać skąd dobiega krzyk. Zobaczyłam kupkę jasnych włosów. Takich samych jakie ma moja mama-wilkołak. Ruszyłam do niej biegiem. Gdy do niej dobiegłam zaczęła się zmieniać w człowieka. Nie wiem ile tam klęczałam, ale usłyszałam ostatnie słowa mojej matki,
-Clary, kocham cię- powiedziała na ostatnim tchnieniu i znieruchomiała.
Ni stąd, ni zowąd objęła mnie w pasie jakaś ręka i podniosła. Byłam tak zszokowana, że się wcale nie broniłam. Ten ktoś kto mnie podniósł szepnął mi do ucha.
-Witaj Clarisso. Cóż za miłe spotkanie. Jeszcze mnie nie znasz, ale jestem twoim ojcem. Nie takim jak Ci Podziemni.
******************************
No to mamy trzeci rozdział. Piszcie komentarz. Pa pa
Historia Clary trochę inna niż wszystkie. Clary odkrywa, że nie jest Przyziemną. Cały jej świat się wali.
sobota, 19 października 2013
ROZDZIAŁ III "Prawda"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudo :3
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuń