Zielona polana pokryta rosą oraz otoczona wysokimi drzewami pozbawionymi większość liści. Tak wygląda miejsce po drugiej stronie portalu. W oddali na wzgórzu widać budynek z którego komina sączy się cieniutka stróżka białego dymu. Jeżeli się przyjrzeć polanie można zauważyć ciemne gołe placki bez trawy. Brama jest już całkowicie zamknięta i na nikogo już nie czekamy.
Uścisk na mojej tali nie zmniejszył się przeniósł się na nadgarstek. Mężczyzna który mnie trzyma jest prawdopodobnie ich przywódcą. Ubrany w czarne, luźne spodnie, wojskowe buty i czarną kurtkę rozdaje rozkazy ludziom zgromadzonym wokół nas. Jest ich może z 20, ale każdy jest uzbrojony po zęby.
Próbuje się wyswobodzić z uścisku mężczyzny, lecz nic to nie daje. Kątem oka widzę, że Jace jest trzymany przez dwóch napastników, lecz i oni mają problem go utrzymać.
-Możecie przestać się szarpać!?-wrzeszczy mężczyzna obok mnie.-Na razie jesteśmy mili, ale za chwilę to się skończy. To jak będzie?
Momentalnie nieruchomieje kiedy przy mojej szyi pojawia się ostrze. Jace to zauważa i podnosi ręce do góry na znak poddania się.
-No, nie można było tak od razu.- przemawia na nowo mężczyzna.
Puszcza mój nadgarstek i podchodzi do Jace'a. Klepie go po policzku, a w moim narzeczonym buzuje gniew. Resztkami siły powstrzymuje się, aby nie rzucić się na mężczyznę z pięściami i nie stłuc go na kwaśne jabłko.
-Kim jesteście?-pytam, gdy podchodzi do mnie młody chłopak o rudych włosach i popycha w kierunku lasu.
-Jesteśmy armią walcząca przeciw Sebastianowi, inaczej Ruch Oporu.-mówi mężczyzna.-Nazywam się Jefferson.
-Nieźle nas przywitaliście.-mówi z sarkazem Jace.- Po co my wam jesteśmy potrzebni?
-Wszystkiego dowiecie się na miejscu.-mówi Jefferson i uchyla jedną z większych gałęzi.
Moim oczom ukazuje się polana ze stadem koni. Każdy skubie spokojnie trawę i nie zwraca na nas swojej uwagi. Jeff podchodzi do pięknego brązowego konia z czarną grzywą i głaszcze go po grzbiecie.
-Rusz się. -syczy rudy nadal mnie trzymając i szturchając ku czarnemu rumakowi. Potykam się, lecz chwyt jest mocny i nie pozwala mi na upadek.
Kiedy jesteśmy koło zwierzęcia mężczyzna układa swoje ręce na mojej tali. Wzdrygam się i spoglądam na Jace'a. Nie chcę jechać z tym chłopakiem, lecz strach przejął nade mną kontrolę. Pół roku temu było by to nie do pomyślenia, lecz teraz kiedy władzę objął mój brat to się zmieniło. Każdy mój zły ruch odbije się na ludziach.
-Ona nie będzie z nim jechać. -wyrywa mnie z zamyśleń głos mojego męża.
Wszystkie oczy spoczywają na nim. Nikt się nie odzywa. Jefferson podchodzi do niego i patrzy mu w oczy.
-Niby dlaczego? Jak sobie wyobrażasz, że mamy was przetransportować do bazy?-mówi.
-Normalnie.-odpowiada Jace.-Na koniu.
-A jak uciekniecie?
-Jeżeli jesteście z Ruchu Oporu to nasze plany są takie same.-mówi, a następne słowa wypowiada bardzo wyraźnie. -Obalenie Sebastiana Morgrnsterna.
-Dajcie mu konia.- mówi ich przywódca, następnie zwraca się do rudego chłopca.-Mat, puść ją.
Po kilku godzinach podróży, kiedy słońce chyli się ku zachodowi jesteśmy na miejscu. Dwór na który wyjechaliśmy jest oświetlony tylko przez pochodnie. Mocniej wtulam swoje plecy w tors Jace'a i czekam na przebieg wydarzeń.
-Nie bój się. -szepta mój mąż do ucha.-Jesteś przy mnie. Obronie cię.
Odwracam się i całuje go w usta.
-No nareszcie jesteście. -odzywa się głos z progu drzwi.
Stoi w cieniu nie widzę jego twarzy. Jednak głos jest skądś mi znany. Próbuję przypomnieć sobie skąd go znam, kiedy Jace kładzie ręce na mojej tali i ostrożnie zdejmuje mnie z wierzchowca. Jefferson jak i pozostali podchodzą do drzwi. Jace opiekuńczo trzyma rękę na mojej talii, lecz jest cały spięty i gotowy do walki.
Po chwili jesteśmy wśród zebranych. To co widzę wprowadza mnie w szok.
-Nie przypuszczaliście, że to ja?- mówi wesoło postać.
Stoję osłupiała i próbuje coś z tego zrozumieć.
*******************************
Kolejny rozdział. Co sądzicie? Kogo zobaczyli? Rozdział krótki brak weny, ale cóż ważne, że coś jest.
Przepraszam za błędy itp, ale pisane na komie.
Piszcie komentarze.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka :*
Ps. Pochwalę się jeszcze moim dziełem.
To tak zaczne od rysunku, bo wyszedl ci naprawde fajnie. No cuz Psycho takiego talentu to nie ma xd a rozdzial bardzo fajny ale.szkoda ze.byl slub vo wiesz to powinno byc takie Nope nie.ma slubu xd. A co do tego jaka postac tam spotkali to Simon? Bo tak mi sie wydaje. Szybko dodaj nn. Weny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Wydaje mi sie, ze albo spotkali Simona, ale twoj rysunek nie wiedziec czemu podsunal mi inna postac, choc sama w to nie wierze to moze Luke. Twoj obrazek super.
OdpowiedzUsuńSory za blendy cos kliklam i nie moge pisac polskich znakow. <3. Julia
Rozdział jest super. Zastanawia mnie ta postać, kto to jest? No cóż z niecierpliwością czekam na NEXT!!!! I zapraszam na mojego bloga również związany z Darami anioła.
OdpowiedzUsuńhttp://daryaniola-clary-jace-opowiadania.blog.pl/
Może to Luke albo Simon. Rysunek jest niesamowity, a rozdział po prostu awesome ! <3
OdpowiedzUsuń