poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział XLII ''Sebastian''

-Gotowe. - mówię szeptem podając gotową runę Jonathan'owi i odkładając ołówek.
     Morgenstern uważnie jej się przygląda. Odwraca kartkę pod każdym możliwym kątem. Z jego miny nie mogę nic wyczytać. Ciekawe co on chce tam zobaczyć.
      Nagle wstaje i zaczyna się kierować ku schodom na górę. Gapię się na niego oniemiała. Kiedy jest w połowie schodów odwraca się w moją stronę.
- Trzeba ją wypróbować. Twój Kochaś idealnie się do tego nadaje.- mówi i rusza w dalszą drogę.
     Momentalnie się podrywam z krzesła i ruszam za nim. Nie ufa mi lub chce mnie sprawdzić. Nie dziwię się. Gdybym to ja chciała przejąć władzę nad Clave i zniszczyć Podziemnych, nikomu bym nie ufała. Dobiegam na piętro i po lewej stronie widzę uchylone drzwi. Wbiegam do pomieszczenia, a raczej przystaje w progu obserwując całą sytuację. Nie mam po co odbiegać i zaczynać walczyć z Jonathan'em.  Nie mam szans w starciu z bratem.
      Jonathan klęczy przy ciemnym,masywnym łóżku na którym leży nieprzytomny młody mężczyzna. W ręce trzyma błyszczącą niebieskim światłem stelle,  a drugą przytrzymuje przedramię Jace'a.  Kartkę z nakreśloną przeze mnie runą położył przed sobą na podłodze. Uważnie się jej przygląda, zapamiętuje każdą kreskę jaką na wykonać. Następnie dotyka Stellą wybranego miejsca na ciele chłopaka zaczynając tworzyć runę. Zostawia za sobą czarny ślad na skórze niczym węgiel, tak dobrze mi znany. Sama rysowałam Runy na sobie i bliskich wiele razy.
      Czynność trwa mniej niż minutę. Gdy Stella odrywa się od skóry z ust Jace'a ucieka cichy jęk bólu. Morgenstern wstaje i jeszcze przez moment przygląda się swojemu dziełu. Odwraca się w moją stronę i uważnie mi się przygląda oczekując mojej reakcji. Kiedy jednak nic nie robię Jonathan przejmuje inicjatywę.
- Powinienem zostać artystą. - mówi wskazując na Jace'a. Leniwym krokiem rusza w moim kierunku.  Uśmiech nie schodzi z jego ust.
- Kopiowanie dzieł innych artystów nazywa się plagiatem. - mówię.
     Łapie mnie za ramię kiedy mnie mija i ciągnie na korytarz. Próbuje stawiać mu opór, ale on zachowuje się jakby tego niezauważał. Szkoliłam się na nocną Łowczynię i jestem nią już pełnoprawnie. Dwa tygodnie temu zdałam ostatnie egzaminy.
- Clarisso, on i tak prędko się nie obudzi, więc co ci szkodzi iść ze mną na dół?-pyta się spokojnie Jonathan puszczając mnie.  Zatrzymał się przed schodami. Biorę głeboki oddech i juz chcę coś powiedzieć, kiedy Morgenstern odzywa się na nowo.- Jeżeli chcesz pogadać z Simon'em to musisz wiedzieć, że go nie ma. Wyszedł kiedy byliśmy u twojego kochasia. Mam propozycję.   Zejdziemy na dół, zrobię coś do picia i jedzenia, pogadamy. Odpowiem na wszystkie Twoje pytania.-mówi i wyciąga w moją stronę dłoń.-Nie powiesz mi, że nie jesteś głodna.-Jak na zawołanie odzywa się mój brzuch. Morgenstern tylko uśmiecha się kręcąc głową. -To oznacza tylko jedno. Idziemy.
    Chwyta mnie za rękę i ciągnie na dół. Kiedy docieramy do kuchni siadam na krześle i obserwuje brata. Ten wyciąga wszystkie składniki potrzebne do zrobienia kanapek, zaparza herbatę. Przez cały czas jaki spędziłam z Nocnymi Łowcami nie przekonałam się do tego, aby oni gotowali. Są stworzeni do walki, a nie do gotowania.
- Mam nadzieje, że lubisz ogórki i pomidory. Tylko to zostało w lodówce, a nie ma sensu jej uzupełniać przed zmianą lokalu.- mówi Jonathan krojąc pomidora.
      Każdy plasterek jest idealny i identyczny do poprzedniego.
- Jak to zmienić lokal?-pytam się Morgenstern'a.
- Nie myślisz chyba, że będę tak jak ojciec odwlekać przejęcie władzy nad Clave?- mówi zalewając herbatę wrzątkiem.   
     Stawia ją przede mną razem z talerzem kanapek. Sam bierze jedną i zjada. Wolną ręką zachęca mnie do spróbowania. Chwytam kanapkę z pomidorem i odgryzam kawałek. Nie myślałam, że jestem aż tak głodna.
- Za ile chcesz przejąć kontrolę nad Clave?-pytam się biorąc następną kanapkę.
- Jutro lub pojutrze.-odpowiada Jonathan upijając łyk herbaty.
-To niemożliwe. Nie uda Ci się w tak krótkim czasie podbić Clave. - mówię ze śmiechem.
- Prawda, Clave jest duże, ale jest kolosem na glinianych nogach. Po pierwszym upadku Kręgu ludzie byli przesłuchiwani i nękani. Ludzie zasiadający na czele Clave mieli i maja dużo za uszami, chcieli odciągnąć od siebie podejrzenia. Skierowali je na tych słabszych co mieli w rodzinie kogoś kto należał do Kręgu. Myślisz, że Lightwood'owie byli jedyni? Inni Nefilim kończyli podobnie.  Nieraz ginęli. Imogen Herondale nie stała się taka bez powodu. Czasy ją do tego zmusiły. Ludzie są źli na rząd, wiec pójdą za mną i zmienia Clave.
- Zmienią Clave tylko nie wiedzą na jakie.-mówię cicho.
- Dokładnie.-mówi Jonathan.
- Clary, czemu z nim rozmawiasz?-pyta się zdezorietowny Jace. Stoi na schodach, ma rozczochrane włosy i widać, że dopiero wstał.
- Jace, wróć do siebie do pokoju.-mówi Jonathan.
    Runa na przedramieniu Jace'a się rozjaśnia, a jego oczy stają się matowe. Odwraca się i rusza w górę po schodach.
- Tak ma to teraz wyglądać, Jonathanie?-pytam się.
- Prawdopodobnie tak i nie mów do mnie Jonathan. Jestem Sebastian.
*****************
Rozdział kolejny dodany. Wow.
Musze was pochwalić za sobotnią aktywność. W sobotę 23 sierpnia blog został wyświetlony aż 307 razu. Jest to największa liczba wyświetleń.
Mam jeszcze jedną informacje, a raczej zapowiedź. Jak pewnie się domyślicie nie będzie za różowo w następnych rozdziałach.
Poza tym to chyba wszystko, a i proszę o komentarze. Są bardzo pomocne. Miło jest wiedzieć, że komuś się podoba, a tak to nie wiadomo. 
Wniosek z tego krótki i niektórym znany, jeśli czytasz bloga komentarz po sobie zostawiamy.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka.

4 komentarze:

  1. Świetny rodzział mógł by być dłuższy ale co tam. Fajnie że często dodajesz. Weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział *u*.No racja...różowo to nie będzie.Jestem bardzo ciekawa,rozwoju wydarzeń...:D
    Magda441
    PS:Mam zaciesz...byłam u dentysty,i widziałam sobowtóra Jonathana...normalnie kropka,w kropke ;D

    OdpowiedzUsuń