poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział XXIX ''Ponowna wizyta''

          Po chwili jesteśmy już w bibliotece nowojorskiego Instytutu.
-Posprzątali tu od ostatniego razu.- mówi Jonathan i podchodzi do pierwszego regału po lewej. Spokojnie dotyka opuszkiem palca jednej z półek i przesuwa w lewą stronę.
-Od ostatniego razu.- Powtarzam za nim i ruszam w stronę kanap.
         Na jednym ze stolików stoi parujący kubek z czekoladą. Słodka woń unosi się w całym pomieszczeniu. Ktoś tu był i to nie dawno. Rozglądam się szybko po pomieszczeniu. Nikogo nie ma, a bynajmniej tak mi się wydaje.
-Coś się stało? Ktoś tu jest?-pyta Jonathan stając za mną. Czuję wyraźnie ciepło jego ciała. Spoglądam na niego. Rozgląda się, a jego ręka ląduje na rękojeści miecza.
-Spokojnie. Nikogo nie ma.- mówię odwracając się w jego stronę.- Po co tu jesteśmy? Nie wyjaśniłeś mi tego.
-Ja miałem zabrać jedną rzecz.- mówi wskazując na jakiś przedmiot w torbie przewieszonej przez prawe ramie. -Ty masz spakować wszystkie swoje rzeczy. Mam nadzieje, że pamiętasz drogę do swojego starego pokoju.
-Chyba tak.- mówię i kieruję się ku drzwiom biblioteki. Przed przekroczeniem progu jeszcze raz spoglądam na pomieszczenie. Brak żywej duszy.
Droga do mojej byłej sypialni nie trwa długo. Przez cały czas rozglądam się w poszukiwaniu mieszkańców budynku. Nikogo jednak nie widzę. Jednak w niektórych pomieszczeniach zostawione są w nieładzie rzeczy, jakby ktoś zostawił i pobiegł coś robić innego.
Kiedy jesteśmy już przy drzwiach chwytam za klamkę. Chcę ją nacisnąć, lecz Jonathan chwyta mnie za nadgarstek odciagajac moją dłoń od przedmiotu.
- Nauczyli się przewidywać przyszłość. - mówi Jonathan i wskazując na futryne drzwi. Widnieje na niej jedna runa. Runa alarmujaca. - Jej zastosowanie jest podobne do alarmu w firmach i domach. Masz jakąś inną runę w zanadrzu,  siostrzyczko?
      Chwytam stelle i przystawiam ja do futryny. W myślach szukam antonimu słowa alarmować. Uciszać, uspokajać. Obracam ostatnie słowo w myślach,  a stella tworzy czarny jak wegiel ksztalt przypominający fale.
      Po skończeniu chowam przyżąd do kieszeni skórzanej kurtki. Przez chwilę podziwiam swoje dzieło w ciszy.
- To na pewno zadziała? - pyta się mnie Jonathan.
- Powinno, ale nie jestem pewna. Poza tym i tak jesteś uzbrojony, więc. ..
- Okay, rozumiem.- mówi Jonathan.
   Jedną rękę kładzie na klamkę, a drugą na rękojeści miecza. Następnie naciska klamkę i uchyla drzwi. Wchodzi pierwszy i znika za drzwiami.
- Jednak działa ta runa, siostrzyczko. - mówi Jonathan wychylając głowę. - Wchodź, szybko spakujemy twoje rzeczy i się zmywamy.
     Wchodzę do sypialni. Rzeczy w pokoju ułożone są tak jak je zostawiłam. Jedynie szkicownik,  który leżał na stoliku nocnym, teraz leży otwarty na łóżku.  Strona na której jest otwarty przedstawia mnie i Simona dwa miesiące temu.  Ostatni rysunek przed zmianą życia. 
       Jonathan podchodzi do łóżka i podnosi przedmiot. Uważnie się przygląda każdej przewracanej kartce.
      Mam ochotę mu wyrwać moją własność, ale coś mi nie pozwala. Może podświadomie chce, aby obejrzał moje rysunki.
- Ładnie rysujesz. Nie mówiłaś, że potrafisz. -odzywa się Jonathan po dłuższej chwili spoglądając na mnie.
- Nie pytałeś się. - mówię i rozglądam się w poszukiwaniu mojego zielonego plecaka.
         Znajduję go w łazience. Leży obok umywalki. Wychodzę z pomieszczenia i siadam na łóżku.  Szybko przegladam rzeczy znajdujące się w nim. Wkładam tylko szkicownik do plecaka i wstaje. Wzrokiem szukam Jonathana, gdy nagle słyszę szum wody. Kieruję się znowu do łazienki i widzę Jonathana pochylonego nad umywalką.  Opieram się o futryne drzwi.
- Ktoś zostawił w pokoju kilka plamek krwi demona. Podejrzewam twojego kochasia. - mówi Jonathan wycierając ręce w recznik.
- Może on, a może nie. Trudno to stwierdzić,  jeżeli przebywa tu pół demon, pół Nefilim. - odzywa się sarkastycznie meski głos za moimi plecami.
*************
Kolejny rozdział. Jest dłuższy. Mam nadzieje, że się podoba.  Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, ale piszę to na telefonie i z ogromnym bólem ucha.
Jedno jeszcze pytanie '' co się wczoraj stało, że taka gigantyczna aktywność była? ''
Ps. Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie było obiecanych trzech rozdziałów.  Mam nadzieje, że ten rozdział wam wszystko wynagrodzi.
Pozdrawiam wasza Romantyczna Egoistka
Ps2. Piszcie komentarze i zaglądajcie tu częściej.
    
     

4 komentarze:

  1. Świtny, świetny, świetny... <3
    Mam nadzieję że Jace będzie w następnej notce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sarkastyczny głos?To musi być Jace :D.Świetny rozdział,czekam na next <3.
    Magda441
    PS:TEAM JACE <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeezzuu! Czemu w takim momencie? I na końcu to muusi być Jace! Nikt inny <3

    OdpowiedzUsuń