Od wydarzeń w Instytucie minęły dwa miesiące. Od tego czasu nie działo się nic specjalnego. Ja uczęszczałam na "lekcje" o Nefilim i Runach u Valentine'a lub Hodge'a. Wszystko zależało od tego czy Valentine nie musiał jechać gdzieś coś załatwić. Wtedy trzeba było Hodge'a, aby udzielał mi tych "lekcji'.
Codziennie odbywały się moje treningi razem z Jonathanem. Powoli uczyłam się posługiwać każdą bronią. Nasze stosunki od bójki jego z Jace'm nie poprawiły się. Nadal mam przed oczami twarz mojego chłopaka. Cała we krwi. Nawet nie wiem czy z nim wszystko okay?
Runa, nie krwawiła już ani razu. Valentine wynalazł jakieś krople, które pomogły w gojeniu. Teraz to tylko czarna runa na prawym nadgarstku.
-Clary, czemu nie zeszłaś na kolacje?-słyszę głos Jonathana zza drzwi. Tylko on przychodzi do tego korytarza.
Dowiedziałam się, że na tym piętrze mieszkam tylko ja. Reszta pokoi jest wolna. Gabinet i pokoje Morgenstern'ów znajdują się na wyższych piętrach.
-Nie miałam ochoty!-odkrzykuje w kierunku drzwi.
W czasie treningu zwichnęłam lewy nadgarstek. Szybko nałożyłam sobie Runę uzdrawiającą. Sam Jonathan powiedział, że to koniec treningu. Pobiegłam więc do swojego pokoju i zaczęłam rysować. Odkąd Jonathan dowiedział się o moim talencie poprosił, a może kazał Valentine'owi kupić mi przybory do rysowania. Miało to niby pomóc w zaaklimatyzowaniu mi się w tym domu.
Słyszę jak mój brat naciska klamkę, niestety zamknęłam drzwi na klucz.
-Clary, otwórz. Chcę pogadać.- mówi błagalnie, ponownie naciskając klamkę.- Clary, proszę.
Wstaję powoli z łóżka i podchodzę do drzwi.
-O czym chcesz pogadać?- pytam.
-O tym dlaczego jesteś taka w stosunku do mnie.- mówi. Przekręcam kluczyk i uchylam drzwi.
-Nie rozumiem stwierdzenia.-mówię.
- Och, zachowujesz się jakbym coś zrobił. - mówi Jonathan i wchodzi do pokoju. Siada na łóżku i czeka.
- Hm. .. rzeczywiście nic nie zrobiłeś. - mówię zastanawiając się na głos.- Tylko o mało co nie zatukłeś mojego chłopaka na śmierć.
- Clary, nie chciałem. Poniosło mnie.- mówi Jonathan opierając głowę na dłoniach. Wyglada na załamanie. - Nie miałem takiego zamiaru. Ogólnie nie miało nikogo być w Instytucie. Mieliśmy być sami. Tak powiedział mi Valentine.
- Nic o tym naprawdę nie wiedziałeś?- pytam się. Nie umiem się długo na niego gniewać.
- Naprawdę. Byłem zaskoczony ich pojawieniem.- mówi Jonathan.Powinniśmy gdzieś jechać. Odprężyć się. Co ty na to?
- Okay. Tylko gdzie? - pytam się. Podoba mi się ten pomysł.
- Hawaje? Ibiza? - mówi Jonathan bawiąc się stellą.
- Hawaje. - mówię.
Jonathan podchodzi do ściany i kreśli runę.
- Myśl o plaży, albo ja pomyślę. - mówi i łapie mnie za reke.
Po chwili nie ma nas już w domu, a ja słyszę szum fal.
Codziennie odbywały się moje treningi razem z Jonathanem. Powoli uczyłam się posługiwać każdą bronią. Nasze stosunki od bójki jego z Jace'm nie poprawiły się. Nadal mam przed oczami twarz mojego chłopaka. Cała we krwi. Nawet nie wiem czy z nim wszystko okay?
Runa, nie krwawiła już ani razu. Valentine wynalazł jakieś krople, które pomogły w gojeniu. Teraz to tylko czarna runa na prawym nadgarstku.
-Clary, czemu nie zeszłaś na kolacje?-słyszę głos Jonathana zza drzwi. Tylko on przychodzi do tego korytarza.
Dowiedziałam się, że na tym piętrze mieszkam tylko ja. Reszta pokoi jest wolna. Gabinet i pokoje Morgenstern'ów znajdują się na wyższych piętrach.
-Nie miałam ochoty!-odkrzykuje w kierunku drzwi.
W czasie treningu zwichnęłam lewy nadgarstek. Szybko nałożyłam sobie Runę uzdrawiającą. Sam Jonathan powiedział, że to koniec treningu. Pobiegłam więc do swojego pokoju i zaczęłam rysować. Odkąd Jonathan dowiedział się o moim talencie poprosił, a może kazał Valentine'owi kupić mi przybory do rysowania. Miało to niby pomóc w zaaklimatyzowaniu mi się w tym domu.
Słyszę jak mój brat naciska klamkę, niestety zamknęłam drzwi na klucz.
-Clary, otwórz. Chcę pogadać.- mówi błagalnie, ponownie naciskając klamkę.- Clary, proszę.
Wstaję powoli z łóżka i podchodzę do drzwi.
-O czym chcesz pogadać?- pytam.
-O tym dlaczego jesteś taka w stosunku do mnie.- mówi. Przekręcam kluczyk i uchylam drzwi.
-Nie rozumiem stwierdzenia.-mówię.
- Och, zachowujesz się jakbym coś zrobił. - mówi Jonathan i wchodzi do pokoju. Siada na łóżku i czeka.
- Hm. .. rzeczywiście nic nie zrobiłeś. - mówię zastanawiając się na głos.- Tylko o mało co nie zatukłeś mojego chłopaka na śmierć.
- Clary, nie chciałem. Poniosło mnie.- mówi Jonathan opierając głowę na dłoniach. Wyglada na załamanie. - Nie miałem takiego zamiaru. Ogólnie nie miało nikogo być w Instytucie. Mieliśmy być sami. Tak powiedział mi Valentine.
- Nic o tym naprawdę nie wiedziałeś?- pytam się. Nie umiem się długo na niego gniewać.
- Naprawdę. Byłem zaskoczony ich pojawieniem.- mówi Jonathan.Powinniśmy gdzieś jechać. Odprężyć się. Co ty na to?
- Okay. Tylko gdzie? - pytam się. Podoba mi się ten pomysł.
- Hawaje? Ibiza? - mówi Jonathan bawiąc się stellą.
- Hawaje. - mówię.
Jonathan podchodzi do ściany i kreśli runę.
- Myśl o plaży, albo ja pomyślę. - mówi i łapie mnie za reke.
Po chwili nie ma nas już w domu, a ja słyszę szum fal.
*************
Rozdział XXXI. Co o tym sądzicie?
Czytajcie i piszcie komentarze.
Pozdrawiam Romantyczna Egoistka.
Jaki super czekam na kolejny tylko kidey on się pojawi czekam czekam czekam ze zniecierpliwineiem --JCB26
OdpowiedzUsuńWenyyyyyyyy
*u*...ee..nie wiem co napisać...super <3
OdpowiedzUsuńMagda441
PS:TEAM JACE <3
ooo słodkie <33
OdpowiedzUsuń